Herstorie nie zawsze uczesane [PISZĘ, WIĘC JESTEM – JOANNA SIKORZANKA]
Z okładki spogląda na nas młoda, ostrzyżona na krótko kobieta o wyrazistych oczach i łagodnym uśmiechu. To Ewa Szelburg – Zarembina, poetka, powieściopisarka i eseistka, inicjatorka utworzenia Centrum Zdrowia Dziecka, jedna z bohaterek “Przewodniczki po Polsce emancypantek”.
Znałam ją od kiedy pamiętam, przede wszystkim jako autorkę wierszy dla dzieci, ale nie tylko, była koleżanką mojej babci w szkole w Nałęczowie i potem w Lublinie. Babcia Helenka często o niej mówiła, z dumą, a ja z dumą mówię o babci, która była również niezwykłą kobietą. Urodziła się pod koniec XIX wieku, skończyła studium nauczycielskie, pracowała jako pedagog, wychowała dwóch synów, z mężem wyjechała do Wilna, gdzie mieszkali przy ul. św. Filipa, do dziś mam pocztówkę napisaną do niej przez dziadka. Po wojnie znaleźli się w Łodzi, razem z porcelanowym białym serwisem, owalnym stołem z krzesłami i zabytkowymi komodami. Mnie i mojemu bratu babcia Helenka poświęcała dużo czasu, nauczyła mnie czytać i pisać, gdy miałam 5 lat i zaraziła miłością do książek. Interesowała się światem, opowiadała ciekawe historie i robiła najlepsze pierniczki. Ona też mogłaby się znaleźć we wspomnianym wydawnictwie, które ukazało się dzięki Fundacji Przestrzeń Kobiet, choć rzecz jasna nie miała takich spektakularnych osiągnięć, jak jej szkolna koleżanka. A moja druga babcia, Leokadia? Nie, przepraszam, Lunia, tak się do niej zwracaliśmy. Na fotografii sprzed wojny widzimy wylegującą się na sofie pulchną panią z książką i bombonierką czekoladek. Po wojnie, w czasie której straciła męża i syna, przeszła pieszo z córką trasę z Warszawy do Łodzi, skończyła studium pielęgniarskie i została naczelną pielęgniarką uzdrowiska w Krynicy Górskiej. To ona pokazała mi, że można sobie poradzić w każdej sytuacji.
Kobiety. Z kokami i krótkimi włosami. Kruche i zamaszyste. W poważnych czarnych sukniach i zalotnych kapeluszach. Żony i matki. Panny. Nauczycielki, lekarki, farmaceutki, artystki, działaczki społeczne, publicystki, robotnice i gospodynie wiejskie. Urodzone na przełomie XIX i XX wieku, miały za sobą lata I wojny światowej, stosunkowo niedługi czas niepodległej Polski, kolejną wojnę, potem niełatwe lata PRL. Dawały sobie radę, musiały. Historia nie poświęca im zbyt wiele uwagi, jeśli o nich wspomina, to często w męskim kontekście – że były czyimiś żonami, asystentkami, sekretarkami. W trakcie zjazdów ku czci brakuje ich, przestrzeń zagospodarowują mężczyźni. Ostatnio jednak zapełnia się ona znów kobietami, między innymi dzięki takim wydawnictwom jak Szlaki kobiet. Przewodniczka po Polsce emancypantek. Wydana w tym roku w Krakowie książka, ta z Ewą Szelburg Zarembiną na okładce, zawiera szereg biogramów niezwykłych kobiet z dużych miast, takich jak Gdańsk, Warszawa, Kraków czy Poznań i z mniejszych, jak Konin czy Milanówek; ułożone są one w sposób umożliwiający nakreślenie marszruty ich śladami, stąd szlaki kobiet. Nie zabrakło tam i bohaterek związanych z Łodzią, przypominają je członkinie Kolektywu Kobiety znad Łódki, do którego obok miejskich przewodniczek, lokalnych aktywistek i naukowczyń mam i ja przyjemność należeć. Znajdziemy tu między innymi Zofię Hertz, współzałożycielkę Instytutu Literackiego w Paryżu, która w Łodzi, w kancelarii notarialnej przy placu Wolności 2 rozpoczynała jako pierwsza kobieta – swą prawniczą karierę. Jest również Ewa Partum, jedna z prekursorek sztuki feministycznej i body art, która w czasach PRL zrealizowała w przestrzeni miejskiej prowokacyjną akcję Legalność przestrzeni. Są i inne artystki, jak Katarzyna Kobro czy Alina Szapocznikow, jest znana seksuolożka Michalina Wisłocka, działaczka polityczna Maria Piłsudska, która z mężem Józefem w kamienicy przy ul. Wschodniej drukowała nielegalne pisma czy Romana Pachucka, dyrektorka znanego łódzkiego liceum im. Emilii Sczanieckiej. Z Przewodniczką po Polsce emancypantek w ręku możemy, zaczynając wędrówkę na placu Wolności, odwiedzić kolejne miejsca związane z kobietami znad Łódki, być świadkami lokalnej herstorii, która ciągle się rozrasta. Na stronie Archiwum Historii Kobiet www.herstorie.pl pojawiają się kolejne informacje o tych, które ją tworzyły i zmieniały. Nieraz są to postacie kontrowersyjne, jak na przykład Włada Bytomska, działaczka polityczna, która urodziła się w Łodzi, w ubogiej rodzinie i wraz z rodzicami i dwiema siostrami mieszkała przy ulicy Dworskiej. Jako 17-latka rozpoczęła pracę w fabryce, została członkiem PPS-Lewicy, a następnie Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej i KPP. Wielokrotnie aresztowana za działalność związkową, w więzieniu spędziła razem 7 lat. Solidaryzując się ze zwolnionymi z fabryki koleżankami, przekonała inne robotnice, by zastrajkowały w ich obronie; strajk wyznaczono na 3 listopada 1938 roku, Włada Bytomska nie wzięła w nim udziału, zmarła tragicznie w nocy z 2 na 3 listopada. Okoliczności jej śmierci do dziś nie zostały wyjaśnione, z informacji zamieszczonych w ówczesnej prasie wynika, że została oblana benzyną i żywcem spalona. Hołubiona przez władze PRL, po 1989 roku straciła nazwaną jej imieniem ulicę, choć jednocześnie pozostawiono jako patrona innej ulicy Szymona Harnama – towarzysza Bytomskiej z KZMP
Czy Bytomska zasługuje na swoją herstorię? Zastanawiałam się nad tym, opracowując jej biogram. Przynależność do partii komunistycznej wyklucza ją? A to, że walczyła o prawa robotnic i organizowała strajki w ich obronie? Myślę, że takich znaków zapytania może pojawiać się coraz więcej, wraz z kolejnymi bohaterkami Przewodniczki po Polsce emancypantek. Życiorysy jak myśli nie zawsze są uczesane.