Obiecanki (felieton z 04.09.2015)
Czy można komuś obiecać, dajmy na to, 13,5 miliona złotych i wcale tych pieniędzy nie mieć? Oczywiście, że można! Wystarczy tylko spełnić kilka warunków. Po pierwsze te pieniądze powinny być publiczne, po drugie trzeba trzymać język za zębami, a po trzecie znaleźć kogo, kto taką obietnicę złoży za Ciebie. Reszta to tylko kwestia wyobraźni i odrobiny wprawy.
Dlaczego akurat 13,5 miliona? Bo dokładnie tyle władze Łodzi obiecały organizatorom festiwalu Transatlantyk. Choć właściwie nie władze miasta. Tak naprawdę to powołane kilka miesięcy temu Łódzkie Centrum Wydarzeń, które powstało między innymi właśnie po to, żeby takie obietnice łatwiej można było składać. Przecież miasto nie może nic obiecać, jeśli nie ma odpowiedniej sumy zapisanej w budżecie i jeśli nie zgodzą się na to radni. A radni jak wiadomo marudzą i nie zawsze chcą wydawać publiczne pieniądze na to, co władza sobie wymyśli. ŁCW to już zupełnie inna bajka. To instytucja kultury, która teoretycznie może sobie pieniądze zarobić i wcale nie musi brać nic z miejskiej kasy, więc przepisy pozwalają. Co z tego, że pieniądze, które obiecała i tak weźmie z naszych pieniędzy? Jeśli radni w kolejnych latach nie zgodzą się na przekazanie odpowiedniej kwoty, to ŁCW, które podpisało umowę z Transatlantykiem, zostanie zlikwidowane, a jego zobowiązania przejmie oczywiście miasto. Tak czy inaczej klamka zapadła i złotówki z kieszeni łodzian trafią do organizatorów festiwalu. Oczywiście miejscy prawnicy zapewniają, że interes miasta jest zabezpieczony i że umowę w razie czego będzie można zerwać. Ale jak ta umowa jest skonstruowana? Tego poza władzami i prawnikami nikt na razie nie wie. Poza tym trudno mi sobie wyobrazić, żeby koalicja, która działa jak sprawna maszynka do głosowania mogła tych pieniędzy w następnych latach nie przyznać. I w ten oto właśnie sposób władze Łodzi obiecały 13,5 miliona z budżetu bez choćby drobnego pytania czy można? tych, którzy na ten budżet się składają. Wcale się nie upieram być może festiwal Transatlantyk jest tyle warty i może opłaci się jego sprowadzenie do Łodzi. Być może. Problem polega jednak na tym, że o wydaniu tak dużej kwoty zdecydowano arbitralnie zgrabnie obchodząc przepisy mówiące, że to reprezentanci łodzian powinni zatwierdzić ostatecznie podobne wydatki.
Cała procedura jest oczywiście zgodna z prawem i nikt nie jest w stanie się do niczego przyczepić. Niesmak jednak pozostaje. Coraz częściej naturalnym staje się, że publiczne pieniądze wypływają z budżetu bez większej kontroli. Samorządy dopłacają liniom lotniczym, żeby te obsługiwały połączenia z regionalnych lotnisk, albo płacą festiwalom, które idą do tego miasta, które da im więcej pieniędzy. I w ten oto całkiem legalny sposób z naszych kieszeni wykładamy ogromne pieniądze na prywatne firmy, albo przedsięwzięcia, mimo że nikt nas o zdanie nie pyta.
Nazwa | Plik | Autor |
felieton z 04.09.15 | audio (m4a) audio (oga) |