Lato z Proustem – Dziubasek albo francuski queer [Piszę, więc jestem – Joanna Sikorzanka]
Dziubasku – zwracał się do barona de Charlus eks-krawiec i sklepikarz Jupien; ten sam Jupien, którego bohater powieści “W poszukiwaniu straconego czasu” przyłapał na tajemnej schadzce z baronem w pałacu Guermantów i porównał do orchidei nęcącej krążącego wokół niej bąka.
Jak czytamy w tomie “Sodoma i Gomora” – wygiął zwycięsko talię, wsparł z pocieszną arogancją rękę na biodrze, wypinał siedzenie i dobierał pozy z zalotnością, a potem ukrył się ze swoim obiektem pożądania na zapleczu sklepu, skąd dobiegały nieartykułowane dźwięki i, o oktawę wyższy, jęk […] Jeżeli jest jakaś rzecz równie hałaśliwa jak cierpienie, to jest nią rozkosz, konstatuje główny bohater, a zarazem narrator powieści i nie ustaje w śledzeniu losów postaci dotkniętych – jak pisze – tą przywarą.
Czy wspomniana przywara dotyczyła także samego pisarza ? Narrator Prousta nie przyznaje się do swego homoseksualizmu, choć daje przenikliwą analizę miłości homoseksualnej – pisze w eseju w “GW” Tadeusz Sobolewski, dodając jednocześnie, iż autor “W poszukiwaniu…” dobrze znał wyobcowanie – jako homoseksualista właśnie. Powszechnie uważa się, że kamuflował swą orientację i że na przykład zakwitające dziewczęta na plaży w Balbec, o których pięknie i zmysłowo pisał były tak naprawdę chłopcami, zaś miłość narratora – Albertyna to szofer, a potem sekretarz Prousta – Alfred Agostinelli, obdarzony przez pisarza aeroplanem, na którym się zabił. Panuje również opinia, że był tylko onanistą, podglądaczem, odwiedzającym domy publiczne, co w tamtych czasach było normą (w powieści również znajdziemy ten motyw – scenę, w której zazdrosny o kochanka baron de Charlus odwiedza burdel). Na dowód tego przytacza się list, jaki – podobno – zachował się w prywatnym archiwum pisarza. W maju 1888 roku 17-letni Marcel Proust zwraca się do swojego dziadka z prośbą, by pomógł mu spłacić dług, jaki zaciągnął w pewnym domu publicznym, dokąd wysłał go ojciec. Oto fragment listu – Mój kochany dziadziusiu, apeluję do twej dobroci o sumę 13 franków […] Oto dlaczego. Tak bardzo musiałem zobaczyć, czy kobieta może powstrzymać mój okropny nawyk masturbacji, że papa dał mi 10 franków, bym poszedł do burdelu. Wpierw jednak, w przypływie emocji, zbiłem nocnik: 3 franki, potem zaś, wciąż w przypływie emocji, nie byłem w stanie pieprzyć. Oto więc wróciłem do punktu wyjścia i czekam, gdy godziny lecą, na 10 franków, aby sobie ulżyć, plus 3 franki na nocnik. Ale nie śmiem prosić papy więcej pieniędzy[…] Całuję cię tysiąckrotnie i ośmielam się z góry ci podziękować […] Marcel.
W Proustowskim cyklu, obok postaci barona de Charlus, homoseksualisty, wspomnianego już Jupiena czy młodego kochanka i utrzymanka barona, skrzypka Morela, pojawia się też wątek miłości lesbijskiej; wiąże się on z postacią Albertyny, którą podejrzewa się o związki z kobietami, czy panny Vinteuil romansującej z przyjaciółką. Pisarz nazywa je adeptkami safizmu, pisze też o guście gomorejskim młodych kobiet. Tematy te pojawiają się nie tylko w tomie “Sodoma i Gomora”, choć tam, poprzez samo przywołanie w tytule biblijnej przypowieści o zniszczeniu przez Boga miast, których mieszkańcy słynęli z niegodziwości i występku, jest to wyjątkowo wyraziste.Obecne są w całej powieści. Dlaczego Proust poświęcił im tak wiele miejsca? Czuł potrzebę mówienia o tym, dokonania swoistego coming-outu? Na swoim blogu pisarka, Sylwia Zientek, wielbicielka twórczości autora “W poszukiwaniu…” podkreśla, iż chciał on przekazać coś bardzo istotnego: osoba danej płci nosi w sobie drugą płeć, z którą nie potrafi się bezpośrednio porozumiewać. Mężczyźni szukają tego, co męskie u kobiet, kobieta zaś tego, co kobiece u mężczyzn. Pisał o tym filozof francuski Gilles Deleuze, znawca Prousta, autor esejów o naturze ludzkiej, twórca empiryzmu transcendentalnego. Z kolei w magazynie gejowskim “Pride” czytamy, iż pisarz swym wielkim dziełem przyczynił się do wzrostu świadomości istnienia mniejszości seksualnych […] Bardzo pieczołowicie opisał tę zepchniętą w kąt część społeczeństwa, nadając jej podmiotowość i sytuując pomiędzy postaciami z panteonu. Jedną z nich jest z pewnością Oskar Wilde, irlandzki poeta, prozaik i dramatopisarz, autor m.in. “Portretu Doriana Grey’a” i “Ballady o więzieniu w Reading”; jak się przypuszcza to on zainspirował Prousta do stworzenia postaci barona de Charlus. W więzieniu w Reading spędził 2 lata, odbywając karę ciężkich robót z powodu swej odmienności seksualnej – był biseksem i, na wzór starożytnych Greków, kultywował pederastię, za co został aresztowany i skazany w 1895 roku; w Wielkiej Brytanii kontakty homoseksualne były wówczas przestępstwem. W więzieniu podupadł na zdrowiu, stracił majątek, potem zaś wyjechał do Francji, gdzie zmarł w podrzędnym paryskim Hotelu d’Alsace. Był, jak powieściowy baron, intelektualistą i koneserem sztuki otaczającym się chłopcami i młodymi mężczyznami, w których cenił przede wszystkim piękno. To postawa bliska również samemu Proustowi – największą pochwałą w jego ustach było porównanie kogoś do dzieła sztuki. Czy obaj pisarze znali się? Wilde umarł w 1900 roku, gdy Proust miał 29 lat, nie byłoby więc to niemożliwe, ale nie znalazłam nigdzie informacji o takim spotkaniu. A to że autor “Portretu Doriana Greya” wyemigrował po wyjściu z więzienia do Francji nie powinno specjalnie dziwić, bowiem był to pierwszy kraj na świecie, w którym – w 1791 roku – oficjalnie zdepenalizowano kontakty homoseksualne.
Można więc przypuszczać, że Marcel Proust, żyjąc i tworząc w liberalnej Francji mógł czuć się bezpiecznie? Pewnie tak, choć mógł go spotkać – tak jak bohaterów jego powieści – ostracyzm towarzyski, co bywa dotkliwe, nie jest jednak groźne. Dzięki temu mamy w jego “Poszukiwaniu straconego czasu” tak wiele odcieni miłości i fascynacji, niezwykłe postacie i związane z nimi emocje oraz – jak pisze “Pride” – ulotną specyfikę queerowej kultury. Dla odpowiednio upartego czytelnika – czytamy dalej – może to być wyjątkowo pasjonującą lekturą. Voil!