Zagubieni (felieton z 15.05.2015)
Jeśli jeszcze kiedykolwiek usłyszę czyjeś utyskiwania na niską frekwencję w wyborach, ogarnie mnie pusty śmiech. Za szczególny dowcip uznam z kolei jeśli te utyskiwania będą płynęły ze strony polityków, dziennikarzy i wszelkiej maści ekspertów, którzy przy okazji każdej elekcji wylewają się z radioodbiorników, telewizorów, a nawet z lodówek. Tegoroczna kampania prezydencka uświadomiła mi dobitnie dlaczego ludzie nie chodzą głosować maja zwyczajnie dość traktowania ich jak małe dzieci.
Za każdym razem słyszymy przecież jakie to jest ważne, żeby oddać swój głos, jakie to demokratyczne i jak bardzo nie szanują wolności ci, którzy zostają w domu. Nie ważne na kogo trzeba spełnić swój obywatelski obowiązek i wrzucić swój głos do urny. Tymczasem czego dowiedziało się o sobie 20% tych, którzy ten obywatelski obowiązek ostatnio spełnili? Dowiedziało się mianowicie, że ich wybór jest ciekawym przejawem zagubienia, który wynika najpewniej z całkowitego braku życiowego i politycznego rozeznania. W najlepszym wypadku jest to sygnał ostrzegawczy dla tych, którzy władzę już sprawują. No szkoda, że nikt się nie odważył powiedzieć wprost, że 20% z głosujących to zwyczajne głupki, których zamroczyło tuż przed urną, albo poszli do komisji nietrzeźwi. I jak tu się później dziwić niskiej frekwencji, skoro ludzie którzy mimo wszystko chcą coś zmienić, dokonują własnych wyborów i podejmują własne decyzje są marginalizowani, wyśmiewani, albo uznawani za ignorantów politycznych? Szczególnie ironicznie głos wszystkich zmartwionych o stan umysłu niepokornych wyborcówmusi brzmieć na przykład w przychodni, gdzie na wizytę u specjalisty czeka się kilka miesięcy, albo w sklepie, gdzie emerytka spędza kilkadziesiąt minut zastanawiając się z których zakupów zrezygnować, żeby wystarczyło jej na recepty. Ironia pewnie też dogoni absolwenta jakiejś szkoły wyższej, który przegląda ogłoszenia o pracę i nie może się zdecydować czy jego kariera będzie związana ze smażeniem hamburgerów, czy może z nalewaniem piwa tym bardziej politycznie rozeznanym. Albo tych, którzy w wieku 50 lat tracą pracę i muszą się przekwalifikować robiąc kurs na wózki widłowe.
Czekam na sytuację w której Ci wszyscy mało rozeznani zostaną w domach, a do wyborów zamiast połowy społeczeństwa pójdzie dajmy na to 40%. Wtedy pewnie utyskiwania na niską frekwencję się skończą. Wyborców może będzie rzeczywiście mało, ale wszyscy przynajmniej będą głosowali zgodnie z oczekiwaniami.
Maciej Trojanowski
Nazwa | Plik | Autor |
felieton 150515 | audio (m4a) audio (oga) |