Konkurs piękności (felieton z 17.04.2015)
Niespodziewanie, jak gdyby nigdy nic, budżet obywatelski w Łodzi urósł nam o ponad 100 milionów złotych. 40 milionów to mały miki w porównaniu do tego, ile ma kosztować wiadukt nad skrzyżowaniem marszałków. Łodzianie sami mogą zdecydować czy w mieście teoretycznie bez rzeki, będą mieli most. Sami mogą zdecydować czy przestaną mieć kompleksy wobec Warszawy i czy zbudują sobie własny most Świętokrzyski. To czy jest potrzebny, to sprawa wtórna. Ważne, że będzie dobrze wyglądał i ładnie prezentował się na pocztówkach.

Konsultacje, które ogłosiła prezydent miasta sprowadzają się właśnie do plebiscytu dotyczącego estetyki. Po prostu nie wierzę w to, że w dwa tygodnie łodzianie, którzy ostatecznie zdecydują o realizacji inwestycji są w stanie poznać wszystkie za i przeciw, przeczytać rzetelne analizy i opinie ekspertów. A skoro nie, to jedyne co będą w stanie powiedzieć to to, czy most im się podoba czy nie. Tym bardziej, że prezydent Hanna Zdanowska w tym wszystkim zachowuje się jak żona, która nie chce puścić męża na piwo. Co prawda nie zabroni mu iść i przez cały czas będzie podkreślała, że jej partner sam zdecyduje, ale jaki tak naprawdę będzie miał on wybór? Kto tego nie zna? No idź, ja Ci przecież nie bronię. Idź. Jeśli uważasz, że to będzie dla nas najlepsze. Tylko się później nie zdziw, jak będziesz musiał spać na kanapie. Jedyna różnica polega na tym, że prezydent miasta nie grozi łodzianom spaniem na kanapie, ale ogromnymi korkami na skrzyżowaniu marszałków, które są przecież zmorą łódzkich kierowców. Alternatywa jest prosta. Albo wiadukt, albo totalna klapa komunikacyjna. Zastanawiający jest w tym wszystkim jeszcze ten pośpiech. Na decyzje łodzianom władze miasta zostawiły dwa tygodnie, mimo że o plany budowy wiaduktu swój kształt nabrały już jesienią zeszłego roku. Przez ten czas ani słowa. Aż tu nagle pojawiają się pomysł i od razu są wizualizacje, goniące wszystkich terminy, a w budżecie miasta są już zabezpieczone pieniądze na wstępne prace. Cała sprawa oczywiście pojawiła się nagle i wcześniej przecież o wiadukcie nic nikt nie wiedział.
Wszystko wskazuje na to, że władze miasta same po prostu nie wiedzą co z tym fantem zrobić. Jakiejkolwiek decyzji by nie podjęły i tak będzie źle. Dlatego trzeba było znaleźć jakąś podkładkę, coś czym będzie można się zasłonić i powiedzieć to przecież nie ja. Trzeba było znaleźć jakąś miskę, w której umyje się dłonie. Bo chyba nikt nie wierzy, że nagle po pięciu latach urzędowania prezydent miasta zapałała nagłą chęcią, żeby to łodzianie decydowali o najważniejszych inwestycjach. Bo kiedy rozpoczynano budowę trasy WZ, zdecydowano o budowie trzech stadionów, albo brano się za remont ulicy Piotrkowskiej, nikt przecież o decyzję łodzian nie pytał.
Maciej Trojanowski
Nazwa | Plik | Autor |
felieton 170415 | audio (m4a) audio (oga) |