Adventus, czyli sposoby na czekanie [Piszę, więc jestem – Joanna Sikorzanka]
Odwiedziłam niedawno jeden z ekskluzywnych sklepów z kosmetykami, gdzie byłam świadkiem następującej sceny – dwie elegancko ubrane, pachnące wytwornymi perfumami panie oglądały zestaw miniaturowych kremów, lakierów do paznokci, zapachowych świeczek i wód toaletowych.
I nie byłoby pewnie w tym nic dziwnego, w końcu to miejsce, gdzie sprzedaje się takie rzeczy, gdyby nie to, że ten – pięknie oprawiony – zestaw był… kalendarzem adwentowym. Przyznam, że nieco mnie to zszokowało, kojarzyłam bowiem adwent z czymś innym niż kosmetyki.
Słowo adwent pochodzi od łacińskiego słowa “adventus”, czyli “przyjście, przybycie, nadejście” i dla chrześcijan oznacza czas oczekiwania narodzin Jezusa w Betlejem. Adwent rozpoczyna nowy rok kościelny i obejmuje cztery kolejne niedziele, dzisiejsza jest właśnie tą drugą. W tym czasie wiesza się adwentowe wieńce, zapala świece, uczestniczy w rekolekcjach i czyni przygotowania do świąt, planując rodzinne spotkania i podarunki dla bliskich.
Ten czas to także adwentowe kalendarze, których prototypem było drzewko adwentowe, stawiane w domach zakonnych i sierocińcach. Wieszano na nim małe karteczki z cytatami ze Starego Testamentu, dzień po dniu, aż do 24 grudnia. Miało to walor edukacyjny, biblijne fragmenty były bowiem odczytywane na głos wśród zgromadzonych wokół drzewka dzieci. Brak informacji o tym, czy dzieci otrzymywały też słodycze. Na ten pomysł wpadł monachijski wydawca, Gerhard Langa, który w 1903 roku zaprezentował kalendarz “W krainie Dzieciątka Jezus”, z obrazkami przedstawiającymi biblijne sceny i ich krótkimi opisami; do każdego obrazka dołączone były czekoladki. Podobno inspiracją dla Langa były jego wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to mama, chcąc mu “osłodzić czas oczekiwania na święta”, naszywała na karton specjalne kieszonki, w których umieszczała upieczone przez siebie ciasteczka. Oczywiście – 24.
Wraz z upływem czasu kalendarze zmieniały się. Dziś można je kupić w sklepach, ale też wiele osób robi je według własnego pomysłu. Są nawet organizowane kursy i warsztaty, na których można się nauczyć, jak je robić. Również – przez Internet. Są kalendarze klasyczne, wzorowane na tych z początku XX wieku, gdzie obrazki dzieci i aniołków uzupełnione zostały biblijnymi cytatami. Ale to wyjątek – takie informacje w większości współczesnych kalendarzy nie pojawiają się wcale, za to pełno w nich słodyczy, na ogół są to czekoladki, czasem ciasteczka, nie brakuje torebek z herbatą czy kawą, zdarzają się jakieś przyprawy – wanilia, cynamon, orzechy. Są kalendarze w kształcie skrzynki z wysuwanymi szufladkami, w kształcie św. Mikołaja lub renifera obwieszonego podarunkami, widziałam też drabinę, po szczeblach której, ku górze, pięły się woreczki ze słodkościami, kalendarze w kształcie pociągu z 24. wagonikami, kalendarze z piernika, filcu, a także bardziej ekskluzywne – z porcelany.
Czas adwentu wykorzystują także umiejętnie producenci zabawek. Mamy więc kalendarze z najbardziej znaną na świecie anorektyczną lalką, z samochodami wyścigowymi, z postaciami z kreskówek i kultowych filmów dla najmłodszych, z klocków lego i tak dalej, i tak dalej. We wszystkich rzecz ogranicza się do zabawy lub zjedzenia kolejnych czekoladek czy ciasteczek, ani słowa w nich o istocie adwentu.
Co więcej, pojawiają się też kalendarze dla dorosłych, jak choćby ten oglądany przez eleganckie panie w ekskluzywnej drogerii. “To tak pachnie adwent?” – zastanawiały się, wąchając jeden z miniaturowych flakoników… Nie chcę być niesprawiedliwa, może to była poetycka przenośnia? Ale muszę przyznać, że producent tegoż kalendarza wykazał się znajomością rzeczy, bowiem wszystko utrzymane jest w fioletowych i fiołkowych barwach, a to przecież kolor adwentu, który pod koniec zmienia się w różowy, podobnie jak szaty liturgiczne.
Jestem czekaniem
Ubogim duchem
Cała wołaniem
O serca skruchę…
to słowa wiersza siostry kamedułki z zakonu w Złoczewie – czy wyobrażają sobie Państwo, że mogłyby zastąpić czekoladkę lub lakier do paznokci? Albo butelkę piwa, bo i taki, “piwny” kalendarz adwentowy – wersja dla dorosłych – miałam okazję oglądać. Wprawdzie w Internecie został on opatrzony znaczkiem ;), ale myślę, że dla niektórych 24 butelki piwa to rzeczywiście niezła “poczekajka”, a potem z kapsli można zrobić kalendarz dla pociech…
Jakie czasy, takie kalendarze chciałoby się powiedzieć. W wersji popularnej i all inclusive, jak ten za milion dolarów, od firmy produkującej ekskluzywne samochody, z luksusowymi zegarkami, piórami czy okularami z 18-karatowego złota. A ja? Wolałabym jednak kalendarz, w którym ukryte byłyby słowa, różne, pełne oczekiwania i nadziei, jak chociażby te z wiersza Ernesta Brylla –
Przyjdź do nas Panie jak ktoś niewiadomy
Nieważny – byśmy ciebie nawet nie poznali
Wtedy mniej może będziemy kłamali
Kiedy będziesz pełganiem – blaskiem świeczki skromnej
Bo dla nas światło spojone ciemnością
Z duchotą, sadzą co płomyk oblepia
Niewiele zobaczymy kiedy nas oślepiasz
Więc nam twoje wesele pomieszaj z żałością
Przyjdź do nas Panie jak ktoś niewiadomy
Bądź dla nas z krwi i potu, strachu i kłopotów
Choć świta kogut pieje znów nie jestem gotów
Ciemne są moje strony…