Odkrywanie siebie, czyli co marszczy duszę [Piszę, więc jestem – Joanna Sikorzanka]
Nie odkryję Ameryki jeśli powiem, że każdy z nas może być odkrywcą. I wcale nie musimy w tym celu odbywać podróży na inny kontynent, bowiem rzeczy warte odkrycia mogą znajdować się całkiem niedaleko – na sąsiedniej ulicy, w domu, który mijamy codziennie lub na półce z książkami. To może być “nasza Ameryka”, niemniej ważna od tej prawdziwej.
Przekonali się o tym ci, którzy w minionym tygodniu zajrzeli do – obchodzącej 10. urodziny – księgarni Odkrywcy. Znajduje się ona w niezwykłym miejscu, nieopodal prawosławnej cerkwi pod wezwaniem św. Olgi, wzniesionej w Łodzi w 1898 roku. Mniej znana od pięknej cerkwi pw. św. Aleksandra Newskiego, zapomniana, po renowacji odzyskała swój dawny blask i stała się poruszającym wyobraźnię i przyciągającym wzrok pięknym zabytkiem.
Bywalcy księgarni Odkrywcy mieli okazję poznać jej historię – została ona stworzona jako kaplica dla dzieci wyznania prawosławnego, które mieszkały w znajdującym się tuż obok sierocińcu. Oba budynki, zaprojektowane przez architekta Franciszka Chełmińskiego, zostały połączone specjalnym przejściem – to nim dzieci z ochronki przechodziły do cerkwi na codzienne modlitwy. Wnętrze cerkwi zaskakuje – oprócz typowego dla świątyń prawosławnych ikonostasu i skierowanego na wschód, na pamiątkę znajdującego się tam kiedyś rajskiego ogrodu oraz miejsca narodzin Chrystusa ołtarza, zobaczymy wyściełane dywanami ściany, co miało czynić kaplicę przytulniejszą i nadać jej domowy charakter. Zapominalscy odnajdą także w cerkwi ściągę – modlitwę “Wierzę w Boga” i “10 przykazań” umieszczone na ścianie, a spragnieni będą mogli napić się wody z ustawionych z boku pojemników z wodą.
Dodajmy jeszcze, że patronką cerkwi uczyniono św. Olgę, babcię św. Włodzimierza – patrona Rusi, po to właśnie, by – jak prawdziwa babcia – zaopiekowała się małymi mieszkańcami ochronki… Odkrycie tego miejsca to niecodzienne przeżycie.
Wśród spotkań zaproponowanych przez specjalistów od odkrywania tajemnic było też spotkanie z uczestnikami Long Walk Plus Expedition, trwającej sześć miesięcy wyprawy śladami uciekinierów z syberyjskiego łagru. Podróżując pieszo, konno oraz rowerem odtworzyli oni trasę, którą ponad siedemdziesiąt lat temu przebyli uczestnicy wielkiej ucieczki.
Jeżeli zajrzymy na stronę internetową łódzkiej księgarni Odkrywcy, znajdziemy tam – pochodzącą ze “Słownika języka polskiego” PWN – definicję pojęcia “odkrycie”. Brzmi ona następująco – “odkrycie to zdobycie wiedzy o czymś dotychczas niezbadanym, dotarcie do nieznanych obszarów; stwierdzenie, że w jakimś zakresie prawda jest inna niż sądził (wierzył) ogół”. Wyprawa śladami uciekinierów z łagru potwierdza istotę tej definicji – inspiracją do podróży stała się dla młodych ludzi książka Sławomira Rawicza “Długi marsz”, w której autor opisał swoją brawurową ucieczkę z Syberii. Po jego śmierci okazało się jednak, że nie były to jego własne przeżycia, lecz Witolda Glińskiego, który został odnaleziony w Wielkiej Brytanii i opowiedział swoją historię. Wyprawa Long Walk Plus Expedition rozpoczęła się w maju 2010 roku w Jakucku na dalekiej Syberii i zakończyła w listopadzie tegoż roku w Kalkucie w Indiach.
W wydanej dwa lata później książce “Przez dziki Wschód. 8000 km śladami słynnej ucieczki z gułagu” Tomasz Grzywaczewski, łodzianin, jeden z gości wspomnianego wcześniej spotkania w księgarni Odkrywcy, napisał, że podejmując to wyzwanie uczestnicy wyprawy “pragnęli przywrócić pamięć o tej niezwykłej historii, a także oddać hołd wszystkim Polakom zesłanym na nieludzką ziemię.” Grzywaczewski podkreśla również, że towarzyszyła im przez cały czas myśl o pragnieniu wolności.
Pragnienie wolności, marzenie o zagraniu koncertu, myśl o zdobyciu kolejnego szczytu, chęć napisania książki – to wszystko odkrywamy w sobie. Nasze zamierzenia, plany są dla nas siłą napędową, bez nich życie nie byłoby pewnie możliwe. Uciekinierzy z łagru odkryli w sobie siłę, która pomogła im przetrwać morderczą wędrówkę. Ci, którzy podążyli ich śladem – pragnienie przywrócenia pamięci o nich. Tak naprawdę codziennie odkrywamy świat na nowo i w sobie odkrywamy kolejne możliwości.
Psycholog prof. Jerzy Mellibruda w swej książce “Poszukiwanie siebie” przytacza treść pewnej ulotki, która o tym poszukiwaniu, odkrywaniu czegoś w sobie mówi –
Ludzie starzeją się tylko
przez porzucanie swych ideałów.
Lata marszczą skórę,
lecz utrata entuzjazmu marszczy duszę.
Udręka, zwątpienie, nieufność, lęk i rozpacz
są długimi, długimi latami, które zginają kark
i rzucają na kolana w pył drogi.
Lecz w każdej istocie ludzkiej,
czy lat ma siedemdziesiąt, czy szesnaście,
tkwi zdolność do zdumienia i zachwytu,
nad biegiem gwiazd i życiem mrówki,
nieustraszone wyzwanie losowi,
niewyczerpane dziecięce pragnienie
zabawy, życia i radości.
Jesteś tak młody jak twoja wiara;
tak stary jak twoje zwątpienie;
tak młody jak twe zaufanie do samego siebie;
tak stary jak twój lęk;
tak młody jak twoja nadzieja;
tak stary jak twa rozpacz.
Warto być odkrywcą. Ameryki, pasjonującej książki, uczucia, historii jakiegoś miejsca, siebie. Czas spędzony w księgarni Odkrywcy przypomniał mi o tym.