Widzew Łódź latem rusza na zakupy. Mariusz Stępiński to „nie ten kaliber”
Widzew Łódź ma być niezwykle aktywnym graczem w letnim oknie transferowym. Robert Dobrzycki, większościowy właściciel klubu, w wywiadzie, którego udzielił „Gazecie Wyborczej”, przekazał, że na wzmocnienie drużyny przeznaczona zostanie niebagatelna suma 4 milionów euro (ponad 17 mln zł).
Za transfery odpowiedzialny będzie Mindaugas Nikolicius, dyrektor sportowy Widzewa. Na szczycie listy Litwina znajduje się Mariusz Stępiński, napastnik Omonii Nikozja. Umowa 29-latka z cypryjskim klubem obowiązuje do 31 maja 2026, więc, aby go pozyskać, trzeba sięgnąć do kieszeni.
Jak informują dziennikarze cypryjskiego portalu internetowego sport-fm.com.cy stołeczny klub wycenia swojego zawodnika na kwotę miliona euro. Nie jest ona poza zasięgiem Widzewa, niemniej wydaje się, że nie warto aż tyle wydawać.
Jeśli sprowadzenie Mariusza Stępińskiego będzie kosztowało więcej niż pół miliona euro, to wydaje się to przesadzoną inwestycją – uważa Robert Zwoliński z redakcji sportowej Radia Łódź.
Jak wylicza nasz redakcyjny kolega, 29-letni wychowanek Piasta Błaszki obecnie wyceniany jest na 1,4 mln euro, czyli około 6 mln zł. Do tego dochodzą jego zarobki na poziomie ok. 750 tys. zł rocznie, tyle wynosi jego pensja na Cyprze.
Moim zdaniem Mariusz Stępiński nie jest tyle wart. Wprawdzie warto podkreślić, że obecny sezon jest jego drugim najlepszym pod względem liczby strzelonych goli, niemniej to dopiero drugi raz, kiedy zdobywa on dwucyfrową liczbę bramek. Poprzednio dokonał tego w sezonie 2015/2016 w ekstraklasie w barwach Ruchu Chorzów – komentuje Robert Zwoliński.
Jakiś czas temu w mediach pojawiła się informacja, że pierwszy transfer dokonany przez nowego dyrektora sportowego Widzewa ma być hitem na miarę pozyskania przez Pogoń Szczecin Kamila Grosickiego, czy też transferu Lukasa Podolskiego do Górnika Zabrze. Ruszyła karuzela nazwisk, na której znajdowali się m.in. Ivan Perisić czy Ivan Rakitić. Okazuje się jednak, że tym hitem mógłby być powrót Mariusza Stępińskiego.
Dla mnie nie to nie ten sam kaliber. Mariusz Stępiński, to solidny napastnik, na polską ekstraklasę może nawet bardzo dobry, ale czy gwarantujący około 15 trafień na sezon? Wątpię – dodaje Robert Zwoliński.
Nie tylko Mariusz Stępiński. Lista napastników jest znacznie dłuższa
Jeśli dyrektorowi sportowemu Widzewa nie uda się dojść do porozumienia z Cypryjczykami, niewykluczone, że porzuci pomysł powrotu Mariusza Stępińskiego na al. Piłsudskiego. Kto mógłby zostać nową „9” czerwono-biało-czerwonych? Na liście potencjalnych kandydatów znaleźli się: Benjamin Kallman i Dawid Kownacki.
Pierwszy z wymienionych obecnie reprezentuje barwy Cracovii, ale jego kontrakt z „Pasami” kończy się 30 czerwca. Oznacza to, że 26-letnigo Fina będzie można pozyskać bez odstępnego. Choć słyszy się, że reprezentant Suomi szuka pracodawcy za granicą, to niewykluczone, że zmieni klub wewnątrz ekstraklasy.
Benjamin Kallman wydaje się dużo lepszym rozwiązaniem od Mariusza Stępińskiego. Jest o trzy lata młodszy, nie trzeba za niego płacić i jeszcze pobiera roczną pensję o 100 tys. zł mniejszą od napastnika Omonii. Poza tym dobrze zna realia ekstraklasy i do goli dorzuca asysty. Pytanie tylko, czy Fin będzie chciał zostać w Polsce – mówi Robert Zwoliński
Jeżeli chodzi o Dawida Kownackiego, zawodnika Werderu Brema, wypożyczonego do Fortuny Dusseldorf, to w grę mogłoby wejść jedynie wypożyczenie.
Wyceniany jest na 2,5 mln euro, a Werder płaci mu pensję na poziomie 6 mln zł rocznie. Jest rok starszy od Benjamina Kallmana, ma też dużo większe doświadczenie w… gabinetach lekarskich. Grając w Lechu Poznań, w ekstraklasie w żadnym sezonie nie zdobył 10 goli. Także, jeśli Niko miałby wybór między Stępińskim, Kallmanem i Kownackim, powinien wybrać drugiego z wymienionych – twierdzi dziennikarz Radia Łódź.
Widzew Łódź latem ruszy na zakupy transferowe i z pewnością będzie pozyskiwał nie tylko napastników. Aby realnie włączyć się do gry o coś więcej, potrzeba nowej jakości na każdej pozycji. Dlatego lista kandydatów regularnie się wydłuża. W medialnej przestrzeni pojawiają się nazwiska: Michała Skórasia, Kamila Jóźwiaka czy Mateusza Fornalczyka.
Niewykluczone też, że w nowym sezonie pewnego miejsca w wyjściowej jedenastce nie będzie miał Rafał Gikiewicz. Bramkarz, w rozmowie dla Radia Łódź z Dariuszem Postolskim, powiedział, że w drużynie „nikt nie jest chroniony”, a on sam nie boi się rywalizacji.
Jedno jest pewne. Zapowiada się niezwykle interesujące letnie okno transferowe. Najważniejsze jednak, by Widzew Łódź mądrze inwestował pieniądze i rozpoczął marsz w górę tabeli. Kolejny bogaty klub na polskiej mapie futbolu powinien zadziałać wyłącznie z korzyścią dla rodzimej ekstraklasy. Czas pokaże, czy tak się stanie.