Śmierdzący problem w Zgierzu
Mieszkańcy dzielnicy Rudunki w Zgierzu od trzech lat domagają się czystego powietrza. Źródłem zanieczyszczeń są zakłady działające przy ulicy Sienkiewicza, z których wydobywa się drażniący zapach i dym.
Codziennością mieszkańców są:
- problemy z oddychaniem,
- szczypiące oczy,
- zamknięte okna – przez cały rok.
W okresie wiosennym bardzo często nie możemy przebywać w ogrodzie. Otwierając okno, muszę je po chwili zamknąć, ponieważ w całym domu czuć chemią i spalenizną. Kiedyś myślałam, że coś mi się w domu pali, bo tak czuć było plastikiem. A to był tylko efekt otwartego okna – opowiada jedna z mieszkanek.

A to dlatego, że na terenach dawnego zakładu Zeltor funkcjonuje obecnie kilka firm, z których, według zgierzan, regularnie unosi się duszący dym.
Na zdjęciach i nagraniach widać gęsty, przemysłowy smog i okolicę spowitą gryzącym odorem.
wideo: mieszkaniec osiedla Rudunki
Mieszkańcy czują się bezsilni
Sprawą jako pierwszy zajął się portal tvn24.pl. Jak informuje, śmierdzący problem w Zgierzu był zgłaszany do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska – miało wpłynąć około 300 zgłoszeń. Katarzyna Trojak-Danych, rzecznik prasowy WIOŚ, tłumaczy, że prowadzone są kontrole.
Dziennikarz tvn24.pl dotarł jednak do nieoficjalnych informacji, z których wynika, że firmy znajdujące się pod lupą WIOŚ działają w nocy, kiedy kontrole są mało prawdopodobne.

Ponadto mieszkańcy dowiedzieli się, że były dyrektor WIOŚ miał współpracować z jedną ze „smrodzących” firm. Sam zainteresowany twierdzi jednak, że „jego wcześniejsza praca w inspektoracie w żaden sposób nie wpływała na zakres kontroli prowadzonych w firmie”.
Śmierdzący problem w Zgierzu jest znany prezydentowi miasta oraz starostwu powiatowemu. Mieszkańcy bezskutecznie próbowali również kontaktować się z właścicielami problematycznych firm. Zgierzanie czują się bezsilni. W ich ocenie, zakłady nadal emitują toksyny, a obietnice poprawy pozostają tylko słowami.
- "akt140425 zanieczyszczony Zgierz".