Pytania po śmierci 6-letniego Maksa ze Zduńskiej Woli
Śmierć 6-letniego Maksa ze Zduńskiej Woli rodzi pytania o to, czy w otoczeniu tej rodziny, w instytucjach które miały kontakt z nim i jego opiekunami, dostrzeżono jakiekolwiek sygnały, które mogłyby świadczyć o tym, że chłopcu dzieje się w domu krzywda.
Mówiliśmy już o tym, że zarówno stróże prawa, jak i pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej twierdzą, że takich sygnałów nie odebrali. Okazuje się, że także w przedszkolu do którego uczęszczał chłopiec, nie zauważono nic niepokojącego.
Nic nas nie zaniepokoiło, nic nie wskazywało, że może dziać mu się krzywda. Był spontanicznym i lubiącym dużo mówić chłopcem. Koleżeńskim i lubianym przez rówieśników – mówi Katarzyna Łapa-Dróżdż, dyrektor placówki.
Jak dodaje, Maks zachowywał się normalnie i nie miał wcześniej na ciele żadnych widocznych śladów, mogących budzić podejrzenia o maltretowanie.
Dzieci zmieniają odzież na zajęcia gimnastyczne. Żaden z nauczycieli nie zauważył śladów agresji na ciele Maksa – podkreśla dyrektor przedszkola.
Tragedia w Zduńskiej Woli
6-letni Maks kilka dni temu został znaleziony martwy w jednej z kamienic w centrum Zduńskiej Woli.
Sekcja zwłok wykazała u dziecka liczne obrażenia głowy i górnej części tułowia.
O zabójstwo chłopca podejrzany jest konkubent jego matki.