Zabójstwo 11-letniego Łukasza Bartoszewskiego
11-letni Łukasz Bartoszewski zaginął 13 stycznia 1996 roku. Zamordował go 16-letni Piotr M. Dwa miesiące przed zabiciem Łukasza stanął przed sądem oskarżony o czyny lubieżne na 12-letniej dziewczynce. Biegli psychiatrzy, którzy go badali, w opinii wydanej sześć dni przed zabójstwem Łukasza nie stwierdzili cech demoralizacji. Łukasza szukano przez sześć tygodni. Poszukiwania to wielkie pasmo niepowodzeń łódzkiej policji. Choć już dwa dni po zaginięciu świadkowie poinformowali policję, że widzieli Łukasza w towarzystwie chłopca na ul. Szkolnej. Choć później okazało się, że jego opis idealnie pasował do mordercy, nikt tego śladu nie sprawdził. Zwłoki Łukasza znalazł dopiero ojciec zabójcy. Były zawinięte w wykładzinę i pozostawione w komórce na terenie jego posesji. Piotr M. po trzech latach wyszedł z poprawczaka, dziś już nie ma nawet wpisu, że dokonał morderstwa.
Rodzice Łukasza nie mogli uczestniczyć w procesie mordercy, nie dostali odpisu wyroku, więc nie mogli złożyć wniosku o kasację. Wgląd do akt sprawy uzyskali dopiero po roku dzięki interwencji Kancelarii Prezydenta RP. Sekcja zwłok Łukasza nie określiła przyczyny zgonu. Pobrano wycinki do dalszych badań, ale nigdy nie wysłano ich do Krakowa. Rodzice nigdy nie dowiedzieli się czy dziecku przed śmiercią podano narkotyk lub truciznę? Dlaczego się nie bronił? W ich przekonaniu morderca nie poniósł kary na jaką zasłużył.
Posłuchajmy opowieści rodziców Łukasza, których zaraz po tragedii nagrał Wojsław Rodacki a mnie udało się porozmawiać z Lilianą Bogusiak, dziennikarką Ekspresu Ilustrowanego, która zajmowała się tą sprawą.