Marek Citko | Radio Łódź
Naszym porannym gościem jest Marek Citko, były reprezentant Polski w piłce nożnej, strzelec bramki w meczu z Anglią na Wembley w 1996 roku.
Tomasz Lasota porozmawiał z nim o najbliższym meczu biało-czerwonych z Anglią, a także o ostatnich decyzjach kadrowych nowego selekcjonera.
– To był 9 października 1996 roku, eliminacje do Mistrzostw Świata 98, stadion Wembley, 7 minuta i 1:0 po strzelonej przez Pana bramce. Mimo, że mecz przegraliśmy, to stał się Pan bohaterem narodowym. Minęło ćwierć wieku i znów mierzymy się z Anglią. Czego możemy się spodziewać?
– Na pewno brak Roberta Lewandowskiego powoduje duże obawy. Mamy pokolenie fajnych piłkarzy i liczyliśmy, że te eliminacje i ten mecz na Wembley spowoduje, że niektórzy przejdą do historii. Po cichu liczyłem, że Robert Lewandowski strzeli nie tylko jedną bramkę, ale dwie. Że wygramy ten mecz, stworzymy nową historię i będziemy mieli nowego bohatera. Żartowałem sobie, że jak w przyszłości będzie mecz na Wembley, to będą dzwonić do Roberta, a nie do mnie.
– Brak Roberta Lewandowskiego na boisku to duże osłabienie dla drużyny?
– Bardzo duże. Jak pokazały ostatnie mecze, połowę bramek strzela Robert. I są to bardzo ważne bramki. Pierwsza bramka z Andorą, która otwiera ten wyniki i wtedy gra się łatwiej; i z Węgrami, gdzie strzela na 3:3, ratując tam naprawdę trenera i jeden punkt. A jeśli Robert nie strzela bramek, to przede wszystkim ściąga uwagę obrońców, i inni koledzy z drużyny mają więcej miejsca. Anglicy bardzo obawiali się Roberta, ale jest nadzieja, że jego brak spowoduje, że troszeczkę nas zlekceważą. Teraz pytanie, co zrobi trener. Jestem bardzo ciekawy, jaki skład wystawi, i jaki będzie miał pomysł na to spotkanie.
– Wróćmy do meczu z Andorą. Wspomniał Pan, że Robert Lewandowski ściągał na siebie obrońców. Czy powinien tak się angażować? Czy to był błąd ze strony trenera, że tak długo był na boisku?
– Myślałem, że Robert zejdzie po pierwszej bramce, bo tak naprawdę w tym meczu najważniejsze było to, żeby jak najszybciej strzelić bramkę. Wtedy było pewne, że wygramy ten mecz, bo Andora, jeśli chodzi o ofensywę, w tym spotkaniu nie istniała. Po drugiej bramce trzeba było jak najszybciej zmieniać skład na boisku, ale o tym decyduje nie tylko trener. Myślę, że tu bardzo duży wpływ ma też Robert, który jest takim piłkarzem, że trener z tego zdaniem musi się liczyć. A jak pokazał mecz z Andorą, jest to zawodnik, który nie kalkuluje, jest bardzo ambitny, w każdym spotkaniu chce strzelać bramki. Tutaj winnych bym nie szukał. Taki jest sport zawodowy, że czasami takie kontuzje się przytrafiają. A Robert, gdyby miał trochę inny charakter, to po tych dwóch strzelonych bramkach grałby spokojnie, nie angażowałby się. Ale jak jesteś na boisku, to nie kalkulujesz. Masz ten charakter, masz tę ambicję i w każdym momencie na boisku chcesz walczyć o piłkę.
– Kto w tym spotkaniu może zastąpić Lewandowskiego?
– Chciałbym, żeby na boisku było przynajmniej dwóch napastników i takim naturalnym zmiennikiem po tych dwóch spotkaniach jest Piątek. To piłkarz, który potrafi powalczyć w powietrzu, potrafi utrzymać się przy piłce, i jest skuteczny. Nie wiem, kto będzie partnerem. Zaryzykowałbym Karola Świderskiego, którego – można powiedzieć piłka szuka w polu karnym, i jak ma sytuację, to ją wykorzystuje. W środku spróbowałbym Modera. Przede wszystkim mamy problem, jeśli chodzi o kreatywny środek, bo Zieliński z Krychowiakiem troszeczkę za długo przytrzymują piłkę, za wolno rozgrywają. I tu mamy problem. Jedynym dużym plusem po tych dwóch spotkaniach jest Jóźwiak, który ryzykuje, który nie boi się, posyła te piłki w pole karne. W tym spotkaniu, jeśli wyjdziemy dwoma napastnikami, to bardzo ważne będzie utrzymać się przy piłce, i je dośrodkowywać między bramkarzem a obrońcą, a ci nasi napastnicy potrafią do tych piłek dojść. Mam świadomość, że to będzie bardzo trudny mecz, ale nie możemy się bać, musimy utrzymywać się przy piłce. Wcześniej, jak graliśmy na Wembley, to nie była to tylko obrona Częstochowy, zależało nam, żeby przytrzymać się przy piłce, pokazać, że nie panikujemy, że nie wybijamy po autach, i tym zaskoczyliśmy Anglików. I to jest najważniejsze, jeśli chodzi o mecz na Wembley.
– Czyli powinniśmy zabrać tak, jak ostatnie 30 minut meczu z Węgrami, czy tak jak z Andorą?
– To były zupełnie inne mecze. Węgrzy mieli świadomość, że w tym spotkaniu nie są faworytem. Jeśli już prowadzisz 3:2, to tak naprawdę pilnujesz wyniku. A Anglia to jest inna półka. Ale to też będzie dla nas odpowiedź, którzy piłkarze nie boją się, którzy są gotowi grać wielką piłkę, bo nie zapominajmy niedługo mamy mistrzostwa Europy i tam potrzeba piłkarzy odważnych, a takie mecze jak na Wembley z Anglikami, pokazują, kto w takim spotkaniu nie pęka.
– W dotychczasowych meczach oglądaliśmy dwie różne reprezentacje. Było wiele głosów krytycznych, trener przyznał się do błędów. Myśli Pan, że dziś ich nie będzie?
– Mam nadzieję. Te dwa mecze trzeba ocenić, że to były słabe występy. Trener poszukuje.Dostał duży kredyt zaufania, bo gdyby takie mecze były za kadencji Jurka Brzęczka, to fala krytyki byłaby ogromna. Ale myślę, że trener tym spotkaniem na Wembley albo się obroni, albo podsumowanie tych trzech spotkań będzie bardzo krytyczne. Trener nie ma czasu na eksperymenty, musi zaryzykować, a przede wszystkim musi pokazać, że jest w stanie i zna się na tym, żeby ocenić potencjał tej drużyny. I musi znaleźć pomysł na grę. O tym mówiliśmy, że jest nowy trener, który zmieni mentalność piłkarzy, który nie będzie się bał, który będzie ryzykował i grał odważnie.
– Legendarny bramkarz reprezentacji Polski, bohater z Wembley z 1973 roku, Jan Tomaszewski mówił, żepięć punktów w trzech pierwszych meczach to bardzo dobry start. Cztery już mamy, myśli Pan, że ten piąty jest dziś w naszym zasięgu?
– To jest piłka, tu jest wszystko możliwe. Paradoksalnie brak Lewandowskiego może spowodować, że Anglicy troszkę nas zlekceważą, a piłkarze, którzy wejdą na boisko, będą zdeterminowani, żeby pokazać, że reprezentacja, to nie jest jeden zawodnik, tylko drużyna. To są chwile, gdzie piłkarze nie będą mieli alibi, bo często jak tych wyników nie było, to pierwsze co robiliśmy, to mieliśmy pretensje do Roberta, że od takiego napastnika najlepszego na świecie wymaga się, żeby ciągnął tę reprezentację sam. Tutaj piłkarze muszą pokazać, że zasługują na grę w reprezentacji, że mają swoje cele i ambicje. Na wielkich imprezach jeden piłkarz nie wygrywa. Potrzebna jest dobre drużyna, która ma kilku zawodników, którzy są w stanie pociągnąć tę drużynę.
– To trudny sezon: koronawirus, brak kibiców na trybunach, obniżone wynagrodzenia dla piłkarzy. Wyobraża Pan sobie ten najważniejszy turniej bez publiczności? Jak to w ogóle wpływa na myślenia piłkarzy?
– Kibice tworzą atmosferę, i myślę, że muszą być na stadionie, ponieważ to jest duża przestrzeń. Czym się różni stadion od autobusu lub tramwaju? Musimy się przyzwyczaić, że ten wirus z nami będzie i dać wybór ludziom, czy się nie boją się i czy przy zachowaniu obostrzeń są w stanie być na stadionie i kibicować. My też jesteśmy zmęczeni tymi obostrzeniami, chcemy wrócić do normalności.
– Wróćmy na krajowe boiska. Jak Pan ocenia łódzkie drużyny? Która zagra w Ekstraklasie?
– Widzew buduje się na nowo w tej pierwszej lidze. Ten styl jest może troszkę słabszy, ale Widzew w końcu zdobywa punkty. Z kolei ŁKS od początku grał ładną piłkę ofensywną, techniczną, ale gubi punkty. Mimo wszystko, jak zobaczymy w tabeli, to bliżej jest ŁKS. Myślę, że Widzew powinien powoli budować drużynę, ale w pewnym momencie trzeba pomyśleć o stylu, bo kibice Widzewa są przyzwyczajeni do fajnej, ambitnej i ładnej piłki. ŁKS był już w Ekstraklasie i wie, czym to pachnie, budują drużynę znowu na awans. A Widzew jest na dobrej drodze, żeby spokojnie się utrzymać i też w pewnym momencie myśleć o fajnej, widowiskowej grze.