Mariusz Wilczyński | Radio Łódź
Nasz poranny gość to Mariusz Wilczyński, reżyser filmu “Zabij to i wyjedź z tego miasta” nagrodzonego Złotymi Lwami na 45 Festiwalu Polskich Filmów w Gdyni. Rozmawiał z nim Tomasz Lasota.
To film oparty o wydarzenia z mojego życia. Ale nie miałem takiej śmiałości, żeby opowiadać o sobie, bo kogo to interesuje zaznacza reżyser. Chciałem opowiedzieć o emocjach, które znam, które faktycznie przeżyłem. A ponieważ nie jestem zawodowym scenarzystą i nie potrafię wymyślać bajek i nasycać ich uczuciami, tylko potrafię opowiadać o uczuciach, których doznałem stracie najbliższych, to o tym chciałem troszkę opowiedzieć.
– Pochodzę z Łodzi i kocham to miasto. Znajomi pytają, jak to, robisz film po tytułem Zabij to i wyjedź z tego miasta? Robisz taki film o swoim mieście? Tu chodzi o miasto duchów, które wytworzyło się w mojej głowie po śmierci mamy, taty i mojego najbliższego przyjaciela Tadeusza Nalepy. Tu chodzi o ten świat, który przeminął. Bardzo często wracałem do niego wspomnieniami. Właściwie częściej przebywałem w świecie tej wyobraźni niż w świecie realnym. I w pewnym momencie postanowiłem dokończyć rozmowy, których nie dokończyłem za życia mamy i taty, przytulić ich przed śmiercią, czego nie zrobiłem. Zamknąć ten rozdział w moim życiu i opuścić miasto wspomnień. Tak rozumiem ten tytuł – mówił Mariusz Wilczyński.
– Robiąc ten film nie miałem żadnych oczekiwań, nie spodziewałem się jakiegokolwiek sukcesu, nie nie myślałem, czy mój film będzie ktoś oglądał, czy nie. Robiłem go z bardzo osobistych imperatywów przyznaje reżyser. – Nie zastanawiam się, czy ludzie będą go teraz oglądać? Wydaje mi się, że tak, bo widzę, co się dzieje, odkąd buchnęła ta wiadomość, że wygraliśmy najważniejszą nagrodę filmową w Polsce. Jak tylko zostaną otwarte kina, to film wejdzie na ekrany.
Mariusz Wilczyński dodaje, że w Polsce nie ma tradycji poważnego traktowania filmów animowanych. – To dziwi, bo byliśmy ojczyzną naprawdę wspaniałej polskiej szkoły animacji i w latach 60-tych i 70-tych to była potęga na świecie. Teraz to się odradza za sprawą młodego pokolenia zaznacza reżyser. I dodaje, że nie wie, czy następny film będzie robił animowany. – To dla mnie nie jest ważne przyznaje.
Mariusz Wilczyński potwierdził, że jego film będzie polskim kandydatem do Oscara. Jego zdaniem film zawiera mnóstwo kodów kulturowych niezrozumiałych w Ameryce. Jak dotąd film otrzymał siedem recenzji za oceanem, pięć bardzo dobrych. Reżyser ma nadzieję, że nawet jeśli nie będzie nagrody, to uda się w ten sposób wypromować polską animację w świecie.