Taki był tydzień. Słuchasz i Wiesz [PODCAST]
Zapraszamy na magazyn Słuchasz i Wiesz – podsumowanie tygodnia, w którym mówimy o najważniejszych wydarzeniach ostatnich dni w regionie łódzkim. W mijającym tygodniu mówiliśmy m. in. o samorządowych podwyżkach, łódzkiej batalii o opłaty za wywóz śmieci, liczbie zakażeń koronawirusem, a także sytuacji przedsiębiorców w regionie łódzkim.
Posłuchaj:
Nazwa | Plik | Autor |
Słuchasz i Wiesz – podsumowanie tygodnia 16-20 listopada 2020 | audio (m4a) audio (oga) |
Zaczynamy od nieco bardziej optymistycznych niż przed tygodniem informacji o epidemii. Mijający tydzień przyniósł małą stabilizację pod względem liczby zakażeń. Na początku tygodnia w całej Polsce było ich nieco ponad 20 tysięcy, a we wtorek o 1000 przypadków mniej. Pod koniec tygodnia liczba zakażeń nieco wzrosła w czwartek to ponad 23 tysiące, a w piątek 22 tysiące. To daje niewielkie powody do optymizmu – z rezerwą mówił minister zdrowia Adam Niedzielski.
Jednak dzienna liczba wykrytych przypadków jest ściśle powiązana z liczbą testów. I tu też warto zaznaczyć, że w tym tygodniu liczby popranych wymazów były wyjątkowo niskie. W poniedziałek przetestowano nieco ponad 31 tysięcy osób. We wtorek 42 tysiące. Dlatego zdaniem części łódzkich polityków dane podawane przez ministerstwo nie są wiarygodne.
Poseł Koalicji Obywatelskiej Krzysztof Piątkowski krytykuje rząd, za to jak radzi sobie z epidemią. Zdaniem parlamentarzysty to nie liczba tzw. łóżek covidowych jest najważniejsza, a zbyt mała liczba testów.Dane dotyczące łóżek covidowych nie są wiarygodneuważaposeł Piątkowski i dodaje: – Nie można na ich podstawie wyciągać wniosków, że powinniśmy czuć się spokojnie i bezpiecznie. W polskich szpitalach brakuje tlenu, brakuje również pracowników.
Czytaj: Krzysztof Piątkowski: Dane dotyczące łóżek covidowych nie są wiarygodne
Ministerstwo jednak odpowiada, że to nie od decyzji politycznych zależy liczba wykonanych testów. Jak mówi ministerstwo to lekarze pierwszego kontaktu wysyłają na badania pacjentów, którzy mają objawy.
A jak wygląda sytuacja w Łódzkiem? Niestety, w tym tygodniu codziennie odnotowywaliśmy niewielkie wzrosty liczby zakażeń. W poniedziałek wykryto ich 1083, ale już w piątek 1472. Trudna sytuacja jest między innymi w Domach Pomocy Społecznej w Łodzi.
Niezależnie jednak od dziennych statystyk w stolicy województwa trwają przygotowania na czarny scenariusz. Trwają pracę w tymczasowym szpitalu, który powstaje w hali Expo. – Ma być gotowy w przyszłym tygodniu.W hali stanie 270 łóżek, z których 100 będzie miało stałe przyłącze do respiratora, a pozostałe taką możliwość. Szpital tymczasowy na razie nie będzie jednak wykorzystywany. Ma stanowić zabezpieczenie na wypadek, gdyby skończyły się miejsca covidowe w normalnych placówkach – mówi wojewoda łódzki Tobiasz Bocheński.
Czytaj: Szpital tymczasowy prawie gotowy [ZDJĘCIA]
Jednym słowem szpital tymczasowy ma być ostatnią liną obrony w województwie. Dlatego równolegle do przygotowań do jego otwarcia wspierane są odziały covidowe w istniejących już szpitalach. W tym tygodniu trafiło do nich 100 respiratorów i 250 kardiomonitorów.
– Głównymi odbiorcami będą szpitale powiatowe, jednakzapotrzebowanie innych jednostek, które składają do nas wnioski, także zostanie zaspokojone – mówił wojewoda Bocheński.
W regionie powstało również blisko 1000 miejsc w izolatoriach. To miejsca przeznaczone dla osób, które chorują, ale nie wymagają już leczenia w szpitalu. Dzięki nim łóżek dla pacjentów, którzy chorobę przechodzą ciężej jest więcej.
Zwalnianie miejsc w szpitalach jest szczególnie ważne. Między innymi dlatego, że coraz więcej osób chorych na covid przechodzi chorobę ciężko na co wskazują choćby statystyki zgonów. Ogólnopolski rekord został odnotowany w czwartek, kiedy zmarło ponad 630 osób. Jak mówi doktor Andrzej Kałmuk ostre przebiegi choroby występują coraz częściej u pacjentów, którzy nie mają chorób współistniejących.
Warto przy tym zaznaczyć, że zmieniły się zasady kierowania na kwarantanne. Mają one odciążyć pracowników służb sanitarnych.
Czytaj: Formularz do elektronicznego zgłaszania kwarantanny już dostępny
Teraz temat, który do czerwoności rozgrzał emocje w Łodzi. Chodzi o nowy system naliczania opłaty za wywóz śmieci w stolicy województwa.
W czwartek, po wielogodzinnej dyskusji łódzcy radni podjęli w końcu decyzję o jego zmianie. Od przyszłego roku opłata za wywóz odpadów będzie powiązana ze zużyciem wody, a łodzianie zapłacą 9 zł 60 gr za metr sześcienny. Opozycja mówi wprost o drastycznej podwyżce. Jak wylicza – łodzianie zapłacą teraz nawet o kilkadziesiąt złotych więcej miesięcznie.
– Przy 4metrach sześciennych wody każda osoba zapłaci za śmieci 40 zł, to jest w skali roku 180 złotych więcej. A to jest stawka tylko dla jednej osoby w gospodarstwie- mówi radna PiS Marta Grzeszczyk. – Trzyosobowa rodzina zapłaciw skali roku 540 złotych, a czteroosobowa – 720 złotych – wylicza radna Grzeszczyk.
Co na to miasto? Wiceprezydent Małgorzata Moskwa Wodnicka jest zdania, że nie można mówić o podwyżce, bo nie dotknie ona wszystkich. – Ci, którzy zużywają mało wody, zaoszczędzą- wyjaśnia. – Oczywiście, ja też mam zgłoszenia od mieszkańców, którzy zużywają więcej niż 3 m3 wody, ale mam też zgłoszenia od osób, które zużycie mają zdecydowanie mniejsze. Dlatego za nieuzasadnione uważam posługiwanie się zwrotem “podwyżka” – tłumaczy Moskwa – Wodnicka.
Władze Łodzi dodatkowo wyjaśniają, że stawka za1 m3 została wyliczona między innymi na podstawie opłat jakie samorządy muszą ponosić za wywóz odpadów. Chodzi między innymi o opłatę środowiskową, która stanowi, zdaniem władz Łodzi znaczną część wszystkich kosztów.
– Rząd PiS od wielu lat podnosi opłaty związane z odpadami, co więcej, na skutek polityki rządu, jest mało spalarni, mało instalacji do zagospodarowania odpadów – mówi radny Koalicji Obywatelskiej Mateusz Walasek.
Opozycja jednak kontruje i podkreśla przez kilka lat miasto nie zrobiło wiele, żeby usprawnić system wywozu odpadów. – A to również ogromne koszty – przekonuje radny Radosław Marzec z PiS. – MPO jest w stanie odbierać śmieci tylko z dwóch dzielnic naszego miasta, do pozostałych dzielnic musimy wynajmować firmy, którym opłaca się przejeżdżać po 60 – 80 km, żeby odebrać śmieci. Zadaję pytanie: dlaczego MPO nie jest w stanie odbierać śmieci z całej Łodzi?
Ale nie tylko sama cena wzbudza kontrowersje. Zdaniem przedstawicieli zarządców nieruchomości i spółdzielców nowe przepisy zostały opracowane na szybko i nie sposób się do nich przygotować. Monika Stawicka ze stowarzyszenia Forum prosiła radę o odsunięcie terminu zmiany systemu o kwartał.
Miasto zgodziło się na dodatkowy czas na przygotowanie, ale tylko do lutego. Bo to właśnie w lutym mieszkańcy będą musieli zapłacić pierwszy raz nową opłatę.Ostatecznie nowe przepisy zostały przyjęte.
Gościem po 8. Radia Łódź była dr inż. Barbara Kozłowska z Politechniki Łódzkiej, ekspert w dziedzinie gospodarowania odpadami. Tomasz Lasota rozmawiał z nią m. in. o nowym systemie opłat za śmieci w Łodzi. Redaktor Lasota pytał również czy samorządy kontrolują koszty firm odbierających odpady, czy obecne regulacje nie wpłyną na zwiększenie liczby nielegalnych wysypisk oraz dlaczego niektórzy w Polsce płacą za śmieci drożej niż w Niemczech.
Cena wywozu śmieci to nie jedyna przyszłoroczna podwyżka w Łodzi. Władze miasta w zeszły weekend przedstawiły budżet na przyszły rok. I mówią wprost – tak źle jeszcze nie było. Trzeba będzie ciąć wydatki i ograniczać inwestycję. Stolica województwa to nie jedyny samorząd, który mówi o zapaści w finansach lokalnych. Czy rzeczywiście jest aż tak źle i co to oznacza dla naszych portfeli? Żeby to sprawdzić zacznijmy od liczb. W przyszłym roku budżetŁodzi ma sięgnąć prawie 5,5 miliarda złotych. To najwięcej spośród samorządów regionu. Ale na tym w zasadzie dobre informacje się kończą. Bo dziura budżetowa, ma sięgnąć prawie 300 milionów złotych, a to wprost oznacza cięcia – mówi prezydent miasta Hanna Zdanowska.
Jeszcze nigdy nie było tak źle. Epidemia COVID-19 zmasakrowała budżety samorządów. Musieliśmy ciąć inwestycje i oszczędzać na wydatkach bieżących.
Jednocześnie prezydent Hanna Zdanowska zapowiedziała, że miasto nie zrezygnuje z najważniejszych inwestycji. – Podjęłam decyzję o kontynuowaniu największych, już rozpoczętych, inwestycji i projektów, których przerwanie przyniosłoby miastu ogromne straty.
Łódź chce wydać m.in. 300 mln zł na rewitalizację, 200 mln na remonty torowisk i zakup taboru MPK, prawie 50 mln zł na budowę stadionu. Pieniądze na realizację tych celów mają pochodzić m.in. z kredytów. Rada Miejska już dała zielone światło na emisję obligacji. Drugie źródło pozyskania środków – to podwyżki miejskich opłat i podatków. W przyszłym roku w Łodzi na pewno wzrośnie podatek od nieruchomości, mieszkańcy więcej zapłacą też za odbiór odpadów.
Podobnie dzieje się praktycznie wszędzie, bo wszędzie są problemy budżetowe. Choćby w Szadku, gdzie burmistrz liczy wydatki na oświatę.
W takiej sytuacji podwyżkami może ratować się nie tylko Łódź, także Bełchatów, Piotrków, czy Sieradz. Samorządowcy przekonują, że nie mają innego wyjścia. Choćby dlatego, że na nie mogą liczyć na pomoc rządu.
Czy rzeczywiście jest tak źle, jak można usłyszeć od polityków? Prof. Mariusz Sokołowicz z wydziału EkonomicznoSocjologicznego Uniwersytetu Łódzkiego, który był gościem Radia Łódź uważa, że nie do końca.
– Oczywiście samorządy stracą. Wstępne szacunki z początku pandemii pokazywały, że będą to kilkudziesięciomilionowe straty z tytułu podatków PIT i CIT. Szacunki wakacyjne pokazywały, że stratymogą być mniejsze. Także jest problem dla polskich samorządów, ale jeszcze dramatu nie ma – mówi prof. Sokołowicz.
Nie ma też dobrych informacji dla przedsiębiorców, dla których mniej pieniędzy w kieszeniach swoich klientów to mniejsze zarobki. Sytuacja już teraz jest nieciekawa. Wystarczy przyjrzeć się sytuacji choćby gastronomii w stolicy województwa. W centrum Łodzi, gdzie biznes gastronomiczny jest prowadzić najłatwiej, już gołym okiem widać problemy. W wielu miejscach w witrynach pojawiają się karki do wynajęcia. – Wiele lokali zamyka się. Nie wiadomo jak to będzie wyglądało w ciągu dwóch najbliższych miesięcy. Oferujemy jedzenie na wynos, ale zarobki są minimalne, najwyżej 20 procent normalnego utargu – mówi Piotr Skwark, właściciel jednej zkawiarni przy ul. Piotrkowskiej.
Jaka pomoc jest w takim razie najbardziej potrzebna? Przede wszystkim ograniczenie kosztów, ale problemem staje się również płynność finansowa.
Utrata płynności finansowej z kolei spowoduje zwolnienia i bankructwa. O powadze sprawy mówi ekonomista dr Janusz Wdzięczak, który przestrzega, że branży gastronomicznej nie można bagatelizować. – Kiedy restauracja bankrutuje, tracą na tym także dostawcy produktów i półproduktów – podkreśla ekspert.
Parlament już zajął się pakietem pomocowym między innymi dla branży gastronomicznej. W planach jest wypłacanie postojowego, mikro pożyczki, czy zwolnienia z ZUS. Na razie wiemy, że do 27 grudnia lokale gastronomiczne pozostaną zamknięte dla klientów.
10 instrumentów wsparcia dla firm pic.twitter.com/qtQeKqIj5O
Kancelaria Premiera (@PremierRP) November 21, 2020
Na koniec jeszcze o naszym bezpieczeństwie. Bo na ulicach Łodzi, ale nie tylko, również w wielu miastach regionu poszerza się strefę monitoringu. Coraz więcej kamer rejestrujących obraz pojawia się w przestrzeni miejskich. Czy decydują o tym względy bezpieczeństwa? Czy takie kamery spełniają swoje zadanie? A może ograniczają naszą prywatności?
– Łodzianie czują się bezpiecznej, kiedy w przestrzeni publicznej funkcjonuje monitoring – przekonuje Tomasz Walczak z Urzędu Miasta Łodzi. – Zaczęliśmy w 2015 roku od ulicy Piotrkowskiej; od tego czasu – sukcesywnie – sieć jest poszerzana o kolejne części miasta. Każdego roku łodzianie zgłaszają tego typu projekty do budżetu obywatelskiego. Na przyszły rok zaplanowanych jest dziewięć kolejnych.
Wychodzi na to, że bardziej od prywatności cenimy sobie bezpieczeństwo.
To wszystko w tym podsumowaniu tygodnia. Na kolejne zapraszamy za tydzień.
Koronawirus – co musisz wiedzieć?
ZDJĘCIA, NAGRANIA WIDEO, WIĘCEJ INFORMACJI Z ŁODZI I REGIONU |