Konwencja stambulska. Posłanka PiS nie chce jej wypowiadać, bo Polska ma “wiele do ugrania w Unii”
Od tygodnia trwa w Polsce dyskusja na temat konwencji stambulskiej, po tym jak Minister Sprawiedliwości i szef Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro złożył do szefowej resortu rodziny, pracy i polityki społecznej wniosek o wszczęcie procedury wypowiedzenia tego dokumentu. Od razu wywołało to sprzeciw opozycji; przeciwko takim krokom jest również posłanka PiS Joanna Lichocka, choć nie z tych samych powodów. Z jakich? I co dokładnie znajduje się w treści dokumentu?

Posłuchaj relacji naszego reportera:
Nazwa | Plik | Autor |
Spór o konwencję stambulską | audio (m4a) audio (oga) |
Dokładna nazwa dokumentu będącego przedmiotem sporu to “Konwencja rady europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”. Premier Morawiecki skierował do trybunału konstytucyjnego wniosek o zbadanie czy zawarte w konwencji zapisy nie są zgodne z polską konstytucją.Pewny tego, że nie są zgodne, jest Zbigniew Ziobro, który komentował sprawę w Telewizji Trwam. Ziobro sam podkreśla tutaj inny od premiera punkt widzenia.
Z kolei sieradzka posłanka Prawa i Sprawiedliwości Joanna Lichocka sprzeciwia się wypowiedzeniu konwencji. Dlatego, że dokument nie ma w Polsce mocy prawnej. Według parlamentarzystki szkodliwa w tekście jest definicja płci społeczno-kulturowej i gdyby konwencja zmuszałado określonych kroków państwa ją ratyfikujące, należałoby ją natychmiast wypowiedzieć. Zdaniem Lichockiej wypowiadanie konwencji w tym momencie byłoby błędem politycznym. Uderzyłoby w wizerunek Polski w czasie, gdy, tu cytat, “mamy wiele do ugrania na scenie europejskiej.” Posłanka zabrała głos na łamach portalu niezależna.pl w tekście zatytułowanym “Gest, który przyniesie straty.”

Polska podpisała konwencję stambulską w 2012, a ratyfikowała w 2015 roku. Dokument liczy ponad 30 stron, znajduję się w nim następująca definicja:“Płeć społeczno-kulturowa – oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn”. Ponadto czytamy, że wdrażanie postanowień konwencji będzie zapewnione bez dyskryminacji ze względu na, w dosłownie takiej kolejności: “płeć, płeć społeczno-kulturową, rasę, kolor skóry i inne.”
Wniosek premiera wpłynął do Trybunału, rzecznicy zapewniają, że Trybunał będzie zajmował się tą sprawą “tak samo, jak w przypadku wpływu innych dokumentów”.
Sieradzka posłanka Lewicy Paulina Matysiak również jest za tym, by konwencji nie wypowiadać. Oczywiście wskazuje inne powody.Jej zdaniemnie ma powodów do obaw w związku z rozszerzoną definicją płci. Matysiak uważa, że chodzi o to, by zmieniająca się na przestrzeni lat kultura nie narzucała kobietom ram co do tego, czym miałyby się zajmować.
Swoje zdanie kliknięciami w internecie wyrażają przeciwnicy konwencji.Zebrano do tej pory blisko 50 tys podpisów za wypowiedzeniem, jak czytamy w opisie zbiórki, “genderowej konwencji”. Petycję stworzyło krakowskie Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks Piotra Skargi. Petycja skierowana jest do premiera Morawieckiego i do Jarosława Kaczyńskiego.