Zróbmy zrzutę! (felieton z 11.07.2014)
Koniec Atlas Areny – wieszczą łamy łódzkiej prasy. W sierpniu już jej nie będzie. Będzie inna arena, albo według pesymistów po prostu Arena. Dumna, choć goła – bez tynku na elewacji, z problemami finansowymi, ale jasno święcąca na ogólnopolskim rynku imprez sportowych i kulturalnych. W rzeczywistości żaden tam koniec, tylko po prostu zmiana nazwy. Po 5 latach wygasła umowa z dotychczasowym sponsorem i trzeba poszukać nowego. Chętnych podobno wielu, ale wszystko owiane jest tajemnicą.
Po takiej informacji nie było wyjścia – internet musiał zawrzeć i zaczął sypać jak z rękawa propozycjami firm, które mogłyby taką nazwę wykupić. Łódzcy internauci oczywiście nie zawiedli. W morzu jadu najłagodniejszymi z propozycjami wydają się „Vifon Arena”, „Stoperan Arena”, albo „Biedronka Arena”. Wszystkie ładne, choć ta ostatnia mnie się osobiście nie podoba, bo jeszcze ktoś wpadłby na pomysł pomalowania budynku na czerwono, w czarne ciapki. Dlatego mam inną koncepcję! Bardzo łódzką!
A gdyby tak puścić wodzę fantazji i zrobić zrzutkę wśród łodzian na nazwę Atlas Areny? Gdyby każdy zapłacił parę złotych rocznie spokojnie mieszkańcy przebiliby ofertę największych nawet korporacji i wysupłaliby z 10 milionów złotych. Dwie pieczenie na jednym ogniu! Nie dość, że sytuacja finansowa hali znacznie by się poprawiła, to jeszcze zwiększyłby się udział obywateli w życiu publicznym. Można by na przykład przecież śmiało zorganizować konsultacje społeczne i demokratycznie wybrać nazwę. Oj działoby się! Jestem tego pewien. Od razu ktoś złożyłby wniosek o nazwę „Dziado Arena” dla podkreślenia charakteru północnej części miasta. Inni poczuli by się oburzeni i zarzuciliby tym pierwszym, że nie kochają naszego miasta, a jak im się nie podoba to w sumie mogą wyemigrować choćby i do Zgierza. Idę również o zakład, że kilka wniosków dotyczyłoby nazwania Areny imieniem jednego ze zmarłych, polskich prezydentów. A że ich poczet nie jest wcale taki skromny, jak mogłoby się wydawać, to każdy wniosek mógłby wiązać się z szeregiem akcji protestacyjnych przeciwko komunie, przeciwko faszyzmowi, przeciwko ksenofobii, albo przeciwko nazywaniu budynku imieniem jakiegoś Szwajcara, który prezydentem był na siłę.
Po serii awantur ktoś z pewnością zacząłby narzekać, że to głupota. Tylu ludzi w Łodzi przecież pracy nie ma, a my tu jakąś nazwę chcemy kupować. Rozdać całą zrzutę biednym i się nie szczypać! Nazwa Tuwim Arena też by nie przeszła, bo przecież wiadomo, że Tuwim co prawda wielkim poetą był, ale o wyraźnych konotacjach lewicowych, a to wiadomo komu byłoby na rękę. Z resztą, nawet gdyby udało się w bólach ustalić jakieś wspólne stanowisko, to w nocy jakieś zgrywusy zalepiłyby napis na hali i mieli byśmy dajmy na to „Han Solo Arenę”, ewentualnie „Bob Marley Arenę”. Policja wszczęłaby oczywiście śledztwo, ale w zasadzie to niepotrzebnie, bo na koniec pojawiłyby się z pewnością co najmniej 3 wnioski do prokuratury. Jedni stwierdziliby, że składka na nazwę hali była prowadzona nielegalnie, inni uznaliby, że ci, który tak uważają zwyczajnie kłamią i trzeba ich posadzić, a jeszcze inni rzuciliby podejrzenia, że ktoś w ogóle składkę podprowadził i nie wiadomo gdzie jest. Choć nie! W sumie to wiadomo. Na pewno pieniądze ukradła władza, która bawi się teraz w Monte Carlo za publiczne pieniądze.
I tak łodzianie ocknęli by się po 5 latach sporów, kłótni, przepychanek i narzekania. Hala przez ten czas nazywałaby się po prostu Arena i trzeba by już było rozpisywać nowy konkurs. Ale za to ile frajdy!? Wszyscy zadowoleni – marudy, społecznicy, aktywiści, politycy, no i oczywiście dziennikarze.
Maciej Trojanowski
Nazwa | Plik | Autor |
felieton 110714 | audio (m4a) audio (oga) |