Osiem lat więzienia w sprawie wybuchu podczas policyjnej interwencji na łódzkich Bałutach
Przed łódzkim sądem okręgowym zapadł wyrok dotyczący wybuchu podczas interwencji policyjnej przy ul. Przemysłowej w Łodzi, w którym rannych zostało czworo strażaków i policjantów. Jeden z oskarżonych otrzymał wyrok ośmiu lat więzienia, drugi dwóch lat i czterech miesięcy.
Główny oskarżony Robert N., który produkował i gromadził w mieszkaniu materiały wybuchowe, spędzi za kratkami osiem lat. Drugi z oskarżonych Piotr K.,miał dostarczać Robertowi N. substancje do produkcji materiałów wybuchowych oraz nielegalnie posiadać amunicję. Jemu sąd wymierzył karę dwóch lat i czterech miesięcy pozbawienia wolności.Sędzia Maria Motylska-Kucharczyk w uzasadnieniu wyroku mówiła, że nie było wątpliwości co do winy obu oskarżonych.- Zdaniem sądu, zebrany w przedmiotowej sprawie, materiał dowodowy był kompletny. Jego przeprowadzenie na rozprawie pozwoliło tylko na przyjęcie, że oskarżeni winni są dokonania zarzucanych im czynów. Pozwoliły na to ustalenia faktyczne, jakie w sprawie poczyniono.
W sądzie pojawiły się matka i narzeczona Roberta N. Są one przekonane o jego niewinności.- To za wysoka kara. Sąd sobie stwierdził, a nie ja, która mieszkałam na miejscu. Według mnie nie było zagrożenia- przyznały zgodnie w rozmowie z reporterem Radia Łódź.
Wyrok jest nieprawomocny, obrońca oskarżonych zapowiedział już apelację, rozważa to też prokuratura, która domagała się kary 15 lat więzienia.
Przypomnijmy, Robert N. skonstruował ładunek pirotechniczny, którego wybuch ranił czterech funkcjonariuszy. Dwoje policjantów i dwóch strażaków trafiło do szpitali. Jeden z mundurowychbył w stanie ciężkim, ale jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo. Policjanci i strażacy weszli do mieszkania przy ul. Przemysłowej w grudniu 2017 roku. Wezwali ich sąsiedzi jednej z lokatorek, która wzywała pomocy. Kobieta doznała urazu ortopedycznego, dlatego nie była w stanie samodzielnie podnieść się i otworzyć drzwi. Na miejsce natychmiast wezwano służby medyczne. Funkcjonariusze do przyjazdu karetki udzielili pomocy kobiecie, a także podjęli próbę odnalezienia jej dokumentów. W pewnym momencie policjant dotknął pojemnika, który eksplodował.
Okazało się, że w pojemniku znajdowały się śruty do tzw. wiatrówek, które wypełnione były substancją chemiczną. W momencie wystrzelenia takiego pocisku z broni pneumatycznej i dotarcia do celu oprócz przestrzeliny następował także efekt błyskowy. Z niewiadomych przyczyn doszło do eksplozji tych substancji podczas kontaktu z dłonią funkcjonariusza.Na miejscu policjanci przeprowadzili szczegółowe oględziny i zabezpieczyli w mieszkaniu jeszcze kilka pudełek ze wspomnianym śrutem.