Doktor Mariusz Gębski, który pełni obowiązki dyrektora ds. medycznych, twierdzi, że problemy zaczęły od odejścia lekarzy z oddziału kardiologii i chorób wewnętrznych, przez co trzeba było zamknąć go na trzy miesiące. To było w 2017 roku. Według doktora, szpital stracił wtedy ponad 40% ryczałtu. Dziś oddział funkcjonuje, tyle tylko, że już pod szyldem chorób wewnętrznych.- W pewnym sensie NFZ miał prawo w jakiś sposób to skorygować, ale nie aż tak, ponieważ nie uwzględnił tego, że jest oddział chorób wewnętrznych. Odzyskanie tego pierwotnego ryczałtu zajmie nam kilka lat. Niestety do tego czasu nie jesteśmy w stanie funkcjonować w takiej formie.

Rzeczniczka prasowa łódzkiego NFZ Anna Leder mówi, że za czas, w którym oddział nie pracował NFZ musiał odebrać pieniądze. – Mimo tego, że świadczenia nie były wykonywane, przekazywaliśmy szpitalowi pieniądze. Nie wiadomo, co z nimi zrobił. Zażądaliśmy zwrotu tej kwoty, stąd potem tak poważne konsekwencje, wynikające z zarządzania szpitalem.

Szpital odwołał się od decyzji NFZ w sprawie ryczałtu za ten rok. Anna Leder tłumaczy, że nie ma możliwości jego korekty. Jak mówi, jest on obliczany na podstawie wzoru matematycznego, takiego samego dla wszystkich. Dodaje, że szpital tym razem dostał więcej o 10 procent. Stało się tak za sprawą wzrostu wyceny świadczeń. Zwraca też uwagę, że w tym przypadku nie wykorzystano dodatkowych możliwości zwiększenia ryczałtu, np. poprzez zdobycie stosownych certyfikatów, akredytacji czy skracanie kolejek.

Szpital był ostatnio był kontrolowany przez NFZ. Kontrolerzy dopatrzyli się pewnych nieprawidłowości. Jak tłumaczy rzeczniczka łódzkiego NFZ, część z nich została wyjaśniona, pozostała czeka na wyjaśnienia. NFZ zapowiada przedstawienie pokontrolnego raportu.

Niedawno szpital przeszedł restrukturyzację. Według NFZ być może pomysły piotrkowskiego starosty dotyczące struktury świadczeń udzielanych w tej placówce były nietrafione.