Wokół meczu Olimpii Elbląg z Widzewem było głośno przez ostatnich kilka dni. Ze względu na protesty i zwolnienia lekarskie policji oraz mecz o podwyższonym ryzyku (kibice Olimpii sympatyzują z Legią Warszawa) mówiło się o przełożeniu lub odwołaniu meczu. Jednak jeszcze w piątek (9 listopada) rano nie było żadnych komunikatów. Piłkarze Widzewa wyjechali do Elbląga. Dopiero ok. godziny 15 wojewoda warmińsko-mazurski Artur Chojecki zdecydował, że zakazuje organizacji imprezy masowej, jaką miało być spotkanie.

Olimpia na swojej stronie poinformowała natomiast, że mecz został odwołany przez wojewodę. To było nieprawdą, bowiem pojedynek mógł się odbyć przy pustych trybunach. Dopiero wieczorem prezes Olimpii zdecydował, że klub nie zorganizuje tego meczu. -Policja kadrowo nie była w stanie zabezpieczyć terenu wokół stadionu i w mieście podczas imprezy podwyższonego ryzyka. Przy imprezie niemasowej właściwie nie byłoby nadzoru. To zbyt duże ryzyko. Nie jesteśmy w stanie zapewnić bezpieczeństwa – twierdził Paweł Guminiak w rozmowie z oficjalną stroną Widzewa. – Zdajemy sobie sprawę, że grozi nam walkower, ale liczę na rozsądek. Zdrowie i bezpieczeństwo ludzi jest ważniejsze. Zdajemy sobie sprawę, że czas na podjęcie takiej decyzji był zły. Informacja od wojewody przyszła jednak dopiero w piątek po południu – dodał.

Elblążanie przekonywali też, że wysłali pismo do PZPN-u, czyli organizatora rozgrywek. Związek dopiero dzisiaj (10 listopada) poinformował, że meczu Olimpia – Widzew w planowanym terminie nie będzie. Na razie nie wiadomo, czy gospodarze zostaną ukarani walkowerem oraz czy pokryją koszta, jakie łodzianie poniosą w związku z wyjazdem i noclegiem piłkarzy w Elblągu.