Wybuch w mieszkaniu na łódzkich Bałutach. Zatrzymano podejrzanego
Łódzka policja zatrzymała 39-letniego mężczyznę odpowiedzialnego za piątkową eksplozję w jednym z mieszkań przy ul. Przemysłowej w Łodzi. Rano mężczyzna zostanie przesłuchany, usłyszy prokuratorskie zarzuty i może trafić do aresztu.
39-latek skonstruował ładunek pirotechniczny, którego wybuch ranił czterech funkcjonariuszy. Dwoje policjantów i dwóch strażaków trafiło do szpitali. Jeden z mundurowych jest w stanie ciężkim, doznał bardzo skomplikowanego urazu ręki, a także wzroku, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. – Bierzemy pod uwagę zarzucenie mu przestępstw związanych ze spowodowaniem niebezpieczeństwa powszechnego, produkcją materiałów wybuchowych i wreszcie łączących się z doprowadzeniem do powstania obrażeń ciała u interweniujących funkcjonariuszy – wyjaśnia Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Wczoraj wieczorem policjanci i strażacy weszli do mieszkania przy ul. Przemysłowej. Wezwali ich sąsiedzi jednej z lokatorek, która wzywała pomocy. Kobieta doznała urazu ortopedycznego, dlategonie była w stanie samodzielnie podnieść się i otworzyć drzwi. Na miejsce natychmiast wezwano służby medyczne. Funkcjonariusze do przyjazdu karetki udzielili pomocy kobiecie, a także podjęli próbę odnalezienia jej dokumentów. W pewnym momencie policjant dotknął pojemnika, który eksplodował.
– Wszystko wskazuje na to, że w szklanym pojemniku znajdowały się pocisku śrutowe wymieszane z łatwopalną substancją – wyjaśnia Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury. – Była tam także zatknięta zapałka.
Na miejscu natychmiast wyznaczono strefę ochronną i ewakuowano ok. 30 mieszkańców bloku. W budynku odcięto również dopływ gazu i energii elektrycznej, a na miejsce wezwano policyjnych pirotechników. W tym samym czasie rozpoczęły się ustalenia, czy kobieta mieszkała sama oraz jaka substancja eksplodowała w dłoni funkcjonariusza. Prowadzone na miejscu działania pozwoliły na wstępne zidentyfikowanie przyczyn eksplozji.
Okazało się, że w pojemniku znajdowały się śruty do tzw. wiatrówek, które wypełnione były substancją chemiczną. W momencie wystrzelenia takiego pocisku z broni pneumatycznej i dotarcia do celu oprócz przestrzeliny następował także efekt błyskowy. Z niewiadomych przyczyn doszło do eksplozji tych substancji podczas kontaktu z dłonią funkcjonariusza.
Na miejscu policjanci przeprowadzili szczegółowe oględziny i zabezpieczyli w mieszkaniu jeszcze kilka pudełek ze wspomnianym śrutem. W trakcie, gdy trwały czynności procesowe z udziałem prokuratora, kryminalni ustalili, kto mógł być wytwórcą nielegalnych materiałów. Tuż przed północą namierzyli podejrzewanego w jednym z mieszkań na terenie Śródmieścia.
Policjanci zabezpieczyli w mieszkaniu kobiety jeszcze 50 pojemników zawierających śrut. Skonstruował je 39-letni syn starszej kobiety. Miał to robić w celach zarobkowych. – Zajmowało się on działalnością polegającą na swego rodzaju udoskonalaniu pocisków śrutowych, dodawał do nich substancji wybuchowych – zaznaczaKrzysztof Kopania. – Nie wykluczamy, że tak zmodyfikowane pociski były następnie wykorzystywane przez myśliwych, aby dodawać poszczególnym wystrzałom dodatkowych efektów świetlnych i dźwiękowych.
Śledczy cały czas zbierają dowody. Krzysztof Kopania zaznacza, że przed podjęciem dalszych decyzji konieczne jest uzyskanie dodatkowej opinii fizykochemicznej oraz wstępne określenie skutków zdrowotnych powstałych u pokrzywdzonych. Zatrzymanemu mężczyźnie może grozić nawet 12 lat więzienia.