Ukończył ekstremalny bieg przy 45 stopniowym mrozie
Przebiegł 1600 kilometrów i wczoraj późnym wieczorem, w ramach wyprawy pod hasłem RunDog, dotarł do Fairbanks na Alasce – Michał Kiełbasiński, ultramaratończyk z Łodzi, chce w ten sposób wspomóc zwierzęta ze schronisk.

– Jednym z głównych wyzwań była walka z samym sobą – przyznaje Michał Kiełbasiński. – Miałem jedną z największych gór do pokonania i to po asfaltowej drodze pokrytej żużlem. Prawie straciłem swoje sanki na kilkanaście kilometrów przed metą. Na szczęście miały one pod spodem narty przyczepionedla większego ślizgu. Narty zostały zdarte doszczętnie, ale dzięki temu same sanki przetrwały.
Na ostatniej prostej łodzianin miał najbardziej “pod górkę”- dosłownie i w przenośni. – Walczyłem nie tylko z przeciwnościami losu, ale także z pogodą, warunkami klimatycznymi i dziką naturą – przyznaje ultramaratończyk. I zwraca uwagę na to, co się czasami dzieje w człowieku. – Zdarza się, że sprzęt którym dysponujesz, czyli ręce, nogiipłuca odmawiają posłuszeństwa. Głowa próbuje nakłonić te elementy do współpracy, ale nie zawsze się udaje.
Za każdy pokonany kilometr biegu szlakiem poszukiwaczy złota sponsorzy akcji płacą pieniądze na rzecz psów fundacji Przyjaciele Braci Mniejszych. Łodzianin przebiegł samotnie ekstremalny dystans, w mrozie sięgającym minus 45 stopni Celsjusza.
Michał Kiełbasiński wystartował 31 stycznia z miasteczka Carcross w Kanadzie. Wyprawa trwała 33 dni.