Wyciek danych z UMŁ. Magistrat tłumaczy się błędem ludzkim
Urząd Miasta udostępnił w internecie wrażliwe dane podopiecznych i stażystów pracujących w łódzkiej pomocy społecznej. Ze strony Biuletynu Informacji Publicznej dostępnej dla każdego, można było ściągnąć dokument zawierający nie tylko imiona i nazwiska, ale również numery PESEL, czy zarobki mieszkańców. Magistrat tłumaczy, że to ludzki błąd i przeprasza.
Rzecznik prezydenta miasta, Marcin Masłowski zapewnia, że urzędnik odpowiedzialny za wyciek zostanie ukarany. – Kiedy tylko ustalimy kto za to odpowiada, zostaną wyciągnięte konsekwencje. Mówimy o dokumencie 100-stronicowym, wrażliwe dane były na dwóch stronach tego dokumentu – wyjaśnia.
Dane zostały umieszczone w internecie razem z odpowiedzią na interpelacje radnych PiS w sprawie nieprawidłowości w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej. I choć sama odpowiedź w internecie miałasię znaleźć, to powinny zostać usunięte z niej dane osobowe. Marcin Masłowski zapewnia, że dokument zniknął już z sieci. – Do wszystkich osób, które mógł problemdotknąć, zostanie wysłany list z UMŁ. Chodzi o sprawdzenie czy przez te kilka dni, kiedy interpelacja była dostępna w internecie, ktoś nie próbował danych wykorzystać w niecnym celu. Oczywiście przekazujemy też słowa przeprosin – dodaje Masłowski.
Głos w tej sprawie zabrała również opozycja. Radni PiS zapowiadają, że zgłoszą sprawę do Generalnego Inspektora Ochrony Danych Osobowych. Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, będą również domagali się dymisji sekretarz miasta Łodzi – Barbary Mrozowskiej Nieradko.
Niewykluczone, że sprawą zajmie się prokuratura. Rzecznik łódzkiej prokuratury, Krzysztof Kopania podkreśla, że udostępnienie takich danych to przestępstwo.- Takie przestępstwo jest zagrożone karą pozbawienia wolności do lat dwóch. W przypadku działania nieumyślnego kara jest łagodniejsza, sięga roku pozbawienia wolności – informuje Kopania.