Zastrzeżenia zewnętrznych audytorów, którzy przez ostatnie miesiące sprawdzali działalność Strefy wzbudził Departament Strategii i Rozwoju, który działał niemal poza strukturami spółki. – W departamencie było trzech dyrektorów i tylko dwóch pracowników – wyjaśnia wiceprezes Strefy Agnieszka Sygitowicz.

Prezes ŁSSE Marek Michalik dodaje, że nie przestrzegano zasad konkurencyjności.

Taka sytuacja doprowadziła między innymi do podpisywania niekorzystnych umów, które spółkę kosztowały 123 tysiące złotych. Zamówiono chociażby kalendarze, których cena została aż pięciokrotnie przepłacona, bo wydano123 złote za sztukę, z kolei makieta kosztowała 45 tys. zł. Audytorzy stwierdzili, że można było ją zamówić o 27 tys. zł taniej.

Zarząd Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej po wynikach kontroli zmniejszyło liczbę stanowisk dyrektorskich: z 12 do 7. – Zmieniliśmy zupełnie strukturę organizacyjną – dodajewiceprezesSygitowicz.

Dodatkowo okazało się, że poprzedni zarząd od 8 miesięcy próbował zdobyć pozwolenie na rozszerzenie Strefy. Przez taką opieszałość dwóch przedsiębiorców straciło szansę na uzyskanie pozwolenia na działalność na preferencyjnych warunkach. Zebrane materiały ma przekazać Radzie Nadzorczej spółki, która zdecyduje czy nie przekazać ich do organów ścigania.

Posłuchaj rozmowy z prezesem ŁSSE:

Były prezes Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, Tomasz Sadzyński nie ma nic do zarzucenia swoim byłym podwładnym. Jego zdaniem Strefa przez ostatnie 5 lat działała dobrze.- Do samego audytu nie mogę się odnieść, bo nie czytałemdokumentu, ale mam pełne zaufanie do zespołu z którym pracowałem. Strefa przez ostatnie 5 lat miała bardzo dobre wyniki, była bardzo dobrze oceniana przez przedsiębiorców. Mam nadzieję, że nowy zarząd ten poziom utrzyma – podkreśla Sadzyński.