Wartoprzeczytać
Lato z książką Passionaria Krystyna [PISZĘ, WIĘC JESTEM JOANNA SIKORZANKA]
Do bohaterki tej książki miałam słabość od chwili, gdy zobaczyłam ją w filmie Człowiek z marmuru, gdzie grała Agnieszkę.
![Lato z książką – Passionaria Krystyna [PISZĘ, WIĘC JESTEM – JOANNA SIKORZANKA] 1 27191 78fbe78fe1f03bbd10c0d2894148e165](/wp-content/archiwum/files/27191-78fbe78fe1f03bbd10c0d2894148e165.jpg)
Był rok 1977, już wtedy wiedziałam, że będę dziennikarką i z ciekawością śledziłam losy niecofającej się przed niczym dyplomantki szkoły filmowej, która zarazem uwodziła mnie i zniechęcała.Uwodziła, bo pokazywała, jak wiele można dążąc do czegoś z determinacją zdziałać, a zniechęcała swoją obcesowością i nakręceniem, które widać było w każdym kadrze filmu. Jakąż poczułam ulgę, gdy w wydanej właśnie przez Prószyńskiego i S-kę książce Pani zyskuje przy bliższym poznaniu przeczytałam, iż odtwarzająca tę rolę Krystyna Janda… też nie przepadała za swoją bohaterką! Jak mówi, nie tylko ona nawet ekipa nie lubiła mojej postaci. Tego bezczelnego stworzenia, które jadło w muzeum, blokowało nogą drzwi przed redaktorem w telewizji, wciskało się dziurką od klucza i zadawało pytania wprost. A jednak to właśnie ta rola stworzyła Jandę aktorkę, o której mówiono potem passionaria du cinema polonais. Zasługa w tym nie tylko jej samej, ale i reżysera filmu, Andrzeja Wajdy, który wspierał ją, mówiąc, że ta rola będzie czymś zupełnie nowym w kinie i zachęcał przed kolejnymi scenami zęby i do przodu! Drugą osobą, której Janda zawdzięcza ten sukces był operator filmu, Edward Kłosiński. To on jak czytamy w książce kamerą dynamizował, podkreślał wszystko, co grała, od samego początku zafascynowany młodą aktorką. Wchodzi blask, za nią ciemność – powiedział kilka lat później, gdy byli już małżeństwem.
O tych dwóch mężczyznach, tak ważnych w jej życiu, a także o byciu aktorką, ze wszystkimi blaskami i cieniami tego zawodu opowiada ta książka, która jest nie tylko zwykłym wywiadem-rzeką, jakich teraz pełno na rynku księgarskim, składają się na nią bowiem także zapiski robione przez Krystynę Jandę przez wiele lat, jej wpisy na blogu, recenzje z gazet i czasopism oraz zdjęcia, niektóre niezwykle prywatne, pokazujące klimat domu Kłosińskich. O to, aby tak było, zadbała sama bohaterka książki, a także Katarzyna Montgomery, dziennikarka, redaktor naczelna miesięcznika Zwierciadło, która potrafi zadać niebanalne, nieoczywiste pytania. Gdy sięgałam po tę książkę, robiłam to, przyznaję, z obawą – czy nie będzie to kolejny rejestr występów na scenie teatralnej i w filmie oraz lista osiągnięć… Na szczęście rozmówczynie uniknęły tego. Książkę (całkiem pokaźnych rozmiarów ponad 550 stron!), czyta się z zainteresowaniem, wzruszeniem, a często również z rozbawieniem, swoje aktorskie peregrynacje opisała bowiem Janda niezwykle dowcipnie i obrazowo literacki talent! Na przykład ten fragment o Zbigniewie Zapasiewiczu, pokazującym studentom, w wianku na głowie, jak należy grać Ofelię… Ryczałam ze śmiechu! Bohaterka książki wielokrotnie podkreśla znaczenie sztuki w swoim życiu, mówi o miłości do teatru, nie ukrywa jednak, iż spotykały ją także porażki, do których należy niewątpliwie wymuszone przez zespół odejście z Teatru Powszechnego. Oskarżano ją o to, że zachowuje się jak władca absolutny i że… zaniża poziom. To był zimny prysznic konstatuje Katarzyna Montgomery, a Janda, zgadzając się z nią, dodaje, że bardzo potrzebny! Właśnie wtedy uświadomiła sobie, że może poprowadzić swój własny teatr i już rok później założyła fundację, w ramach której działa Teatr Polonia i Och-Teatr. Wsparcia udzielił jej, jak zwykle, mąż, który z operatora filmowego przeistoczył się w architekta i budowniczego, swoje cegiełki dołożyli też przyjaciele i wierni fani Krystyny Jandy, przychodzący na nią do teatru i podziwiający ją w roli Marii Callas, Danuty W. czy Shirley Valentine.
Niewiele razy miałam okazję obejrzeć Krystynę Jandę w teatrze, żałuję. Mam wspomnienia z Białej bluzki Agnieszki Osieckiej i Edukacji Rity, pamiętam także jej role w Teatrze TV, ale niestety nie widziałam boskiej Callas, ani – robiącej na scenie jabłecznik – Danuty W., żony prezydenta Wałęsy. Znacznie częściej oglądałam Jandę w filmach, od Agnieszki w Człowieku z marmuru poczynając, poprzez takie obrazy jak Bez znieczulenia, Dyrygent, Przesłuchanie aż po Tatarak. Za rolę w filmie Ryszarda Bugajskiego otrzymała Złotą Palmę w Cannes i jak mówi ta właśnie rola, Toni Dziwisz, artystki kabaretowej, która zostaje aresztowana przez UB i trafia do więzienia, jest według niej rolą najlepszą. Przesłuchanie, kręcone w 1981 roku, nie tylko przeciw reżimowi lat stalinowskich, ale także późniejszemu, przez wiele lat było półkownikiem, jego premiera odbyła się dopiero w 1989 roku i przyniosła aktorce zasłużone laury. Film jest niezwykle mocny, sceny przesłuchań i tortur bohaterki są wstrząsające, choć jak czytamy w książce nie wszyscy byli tego zdania; krytyk filmowy Zygmunt Kałużyński pastwił się nad nim, pytając szyderczo co to za symbol pokolenia akowskiego? Człowiek z marmuru wyniósł Krystynę Jandę, dając jej popularność, Przesłuchanie pokazało jej możliwości aktorskie, a Tatarak, kolejny film zrobiony z Andrzejem Wajdą, z pewnością nazwać można jej najbardziej osobistym filmem, bowiem w opowiadanie Jarosława Iwaszkiewicza aktorka wplotła swą opowieść o umieraniu męża, Edwarda Kłosińskiego. To niesłychanie poruszający film, odważny, na długo pozostający w pamięci. To również za ten film Stowarzyszenie Autorów Zdjęć Filmowych (PSC) przyznało jej nagrodę specjalną Za niezachwianą wiarę w sens życia dla sztuki, wrażliwość artystyczną oraz charyzmatyczną osobowość, niezmiennie inspirującą polską kulturę. Cała Janda.