Lato z książką Szekspir w occie [PISZĘ, WIĘC JESTEM – JOANNA SIKORZANKA]
Rok Szekspirowski, związany z 400. rocznicą śmierci wielkiego dramaturga, obchodzony jest hucznie przez świat kultury. British Council wraz z kampanią GREAT Britain ogłosiły globalny program Shakespeare Lives, który przypomina dzieła autora Romea i Julii, pokazując jednocześnie ich wpływ na kulturę, edukację i sztukę na całym świecie.
Miliony ludzi ze wszystkich kontynentów oglądają szekspirowskie produkcje teatralne i filmowe, angażują się w innowacyjne działania online oraz biorą udział w licznych wystawach i publicznym czytaniu dramatów twórcy Makbeta. W Polsce widzowie mają okazję oglądać retransmisje kolejnych sztuk Szekspira z londyńskiego National Theatre, słuchać koncertów sekstetu wokalnego proMODERN, który wykonuje szekspirowskie sonety do – napisanej specjalnie na tę okazję – muzyki Philipa Lawsona, a Gdański Teatr Szekspirowski przygotował na wakacyjne tygodnie Complete Works:Tabletop Shakespeare. Ukazują się też kolejne powieści inspirowane twórczością Szekspira – na zamówienie brytyjskiego wydawnictwa Hogarth Press tworzą je tacy pisarze, jak Jo Nesbo, Margaret Atwood czy Gillian Flyn. W tłumaczeniu na język polski otrzymaliśmy do tej pory – opowiedziane na nowo – trzy szekspirowskie dramaty: Kupca weneckiego, Zimową opowieść oraz Poskromienie złośnicy. O dwóch pierwszych powieściach, których autorami są Howard Jacobson i Jeanette Winterson, miałam już okazję wspominać, teraz pora na trzecią, napisaną przez Anne Tyler.
Ta amerykańska pisarka, autorka Przypadkowego turysty i – nagrodzonej Pulitzerem – Lekcji oddychania bohaterką swej opowieści uczyniła 29-letnią Kate, córkę naukowca – dr. Battisty, który w swym laboratorium, od wielu lat, prowadzi badania związane z zaburzeniami autoimmunizacyjnymi. Przyznam, że zaintrygowało mnie to, bowiem sama cierpię na podobne schorzenie i za lekturę Dziewczyny jak ocet wzięłam się z nadzieją, że może znajdę w niej receptę na moje dolegliwości 😉 Niestety, niczego takiego w powieści Tyler nie ma (uwag w rodzaju – wegetarianizm nie jest dobry, czy – banany to prawdziwy cud spożywczy nie traktuję serio), choć ojciec Kate i pracujący z nim Piotr Szczerbakow w końcu dostali nagrodę za swą pracę. Autorka przeniosła akcję szekspirowskiego dramatu do współczesnych czasów, do Baltimore, gdzie mieszka ze swą rodziną główna bohaterka, a także pochodzący z Rosji naukowiec, który – aby pozostać po wygaśnięciu wizy legalnie w USA – musi otrzymać amerykańskie obywatelstwo; jak się łatwo domyślić, najłatwiejszą drogą do osiągnięcia celu jest małżeństwo z Kate. Intryga rozwija się tu inaczej niż u Szekspira – w Poskromieniu złośnicy kłótliwej i nieznośnej dziewczyny chce się pozbyć ojciec, wydając ją za mąż za łasego na sowity posag przybysza z Werony, w Dziewczynie jak ocet ojciec namawia córkę do związku, chce bowiem za wszelką cenę zatrzymać w swoim laboratorium zagrożonego deportacją asystenta. Nieprzekonana początkowo Kate w końcu zgadza się i – co było łatwe do przewidzenia – zakochuje się w zabawnym Szczerbakowie, a wszystko kończy się happy endem. Oczywiście po drodze mamy różnego rodzaju rozmyślania kobiecej natury w rodzaju – mężczyźnie nie wolno mieszać się do prac domowych, bo inaczej urządzi wszystko po swojemu i już nigdy nie będziesz decydować o własnym życiu, a także rozważania o staropanieństwie, spełnieniu kobiety po urodzeniu dziecka itp. Wszystko to podszyte jest ironią, pokazuje relacje kobieta-mężczyzna w zabawny sposób, choć nie brak w powieści Anne Tyler i poważniejszych tonów, np. wtedy, gdy mowa jest o chorobie psychicznej żony dr. Batisty, tęsknocie córek za matką czy braku umiejętności wyrażania uczuć. Znajdziemy tu również wątek odnoszący się do pozycji kobiet we współczesnym świecie i ich usiłowaniach wybicia się na niezależność. W pewnym momencie Kate mówi, że gdy wszyscy dowiedzieli się, iż wychodzi za mąż, zaczęli traktować ją inaczej – teraz zyskała pozycję, teraz w końcu się liczyła Kpina? Niekoniecznie. Niedawno jedna ze znajomych, świeżo upieczona mężatka, zwierzyła mi się, że odkąd już nie jest sama, zyskała bardzo w oczach rodziny, która dotąd lekceważyła ją, podobnie jak koledzy w pracy. I jeszcze jedno – na koniec, na przyjęciu weselnym, dziewczyna jak ocet wygłasza przemowę do obecnych, broniąc mężczyzn, którzy muszą ukrywać swoje troski, przez co są nieszczęśliwi; my, kobiety, od maleńkości uczymy się rozpoznawać uczucia – prawi Kate – pracujemy nad tym szóstym zmysłem, intuicją, empatią [], a tymczasem mężczyznom zostają tylko sporty, sława i sukcesy. Zupełnie jakby mężczyźni i kobiety pochodzili z różnych krajów! No cóż, nie od dzisiaj wiadomo, że oni są z Marsa, a my z Wenus
Brakuje mi w tej opowieści metafizyki, jaką znalazłam u Jeanette Winterson w jej Przepaści czasu, gdzie można cofnąć czas. Brakuje mi też humoru Howarda Jacobsona, który stworzył niezwykłego Shylocka i jego powieściowe alter ego – Simona Strulovitcha. Zdecydowanie to właśnie jego powieść zatytułowaną Shylock się nazywam stawiam na pierwszym miejscu, przed Winterson, a dopiero na trzecim Dziewczynę jak ocet. Ta konfiguracja może się oczywiście zmienić, przed nami kolejne, opowiadane na nowo, utwory Szekspira – Burza, Makbet, Otello i Hamlet. Wszystkie ukazują się w Wydawnictwie Dolnośląskim, w ramach projekt Szekspir.