Lato z książką – Podróż do Stawiska [PISZĘ, WIĘC JESTEM – JOANNA SIKORZANKA]
Ta książka mnie złości i zachwyca.
Złości, ponieważ jej autorka – Anna Król – ukazując intymnie Jarosława Iwaszkiewicza, stwarza wyimaginowane sytuacje, w których stawia bohatera swej opowieści, a w jego usta wkłada słowa, jakie mógłby wypowiedzieć; na przykład umieszcza pisarza w pociągu do Wiednia i każe mu się przeglądać w lustrze przy czesaniu włosów, a zarazem mówić pod nosem – No, Jarosławie, już prawie nie ma co czesać Być może ma to służyć przybliżeniu postaci, być może, ale dla mnie jest swego rodzaju upupianiem pisarza. Takich momentów jest w tej książce więcej, trochę mącą mi przyjemność lektury, ale – jak już wspomniałam – jestem nią także zachwycona, przede wszystkim dlatego, iż dotyczy twórcy niezwykle przeze mnie cenionego i wciąż czytanego.
Uwielbiam jego wiersze, te wczesne i te późne, prozę poetycką (o Wieczorze u Abdona napisałam pracę na polonistce, tak byłam nim zafascynowana!), świetne nowele, Sławę i chwałę; interesuje mnie też on sam jako człowiek skrywający tajemnice, bywały w świecie erudyta, pracowity zapisywacz codzienności, towarzysz życia Anny z Lilpopów, czy wreszcie miłośnik psów, które tak wiele dla niego znaczyły. To pierwszy powód dla którego sięgnęłam po książkę Rzeczy. Iwaszkiewicz intymnie (Oficyna Wilk & Król), drugim był właśnie tytuł odnoszący się do tego wszystkiego, co otaczało pisarza przez przeszło 80 lat jego życia. Rzeczy te opisuje Anna Król z uwagą i wzruszeniem, które udziela się także czytelnikowi. Dotyka na przykład guzika odnalezionego w blaszanym pudełku w szufladzie biurka pisarza – jest on jasny, okrągły, całkiem spory, z czterema dziurkami [] a płaszcz, od którego został urwany, wisi kilkanaście metrów dalej, w szafie – takie zdanie wystarczy, by uruchomić wyobraźnię i dopisać sobie jakąś historię związaną z guzikiem, prawda? I autorka książki to robi, o co mam do niej żal, bo wolałabym, by pozostawiła guzik w pudełku i zdała się na wrażliwość czytelnika Razem z nią zaglądamy także do pudła, w którym do dziś leżą w Stawisku krawaty Iwaszkiewicza, w tym jego ulubione, zielone; opiekująca się domem Zofia Dzięcioł, związana z rodziną od lat 50., pokazuje jej – i nam zarazem – flakon z resztką wody kolońskiej o zapachu drzewa sandałowego i leżące na biurku wieczne pióro obok którego stoi atrament. Czy to jego używał Iwaszkiewicz, pisząc do mnie w 1977 roku liścik? Jeśli tak, to musi to być zielony atrament! Na kopercie jest ostemplowana data – 11 marca 1977 – oraz słowa: Panna Joanna Sikorzanka, Łódź, ul. Narutowicza 58 m. 12 – ładne, lekko pochyłe pismo. To była odpowiedź na moją prośbę – pisałam wówczas pracę magisterską o szopkach skamandrytów i prosiłam pisarza, by podzielił się ze mną wspomnieniami związanymi z ich powstawaniem. Droga Panno Joanno – odpisał – nie jestem na siłach i nie mam żadnej możności przesłania informacji o szopkach Tylko tyle i aż tyle. Jestem mu wdzięczna za to, że nie pozostawił – jak niektórzy – mojego listu bez odpowiedzi. Gdy wspomniałam kiedyś o tym, z dumą, Marii Iwaszkiewicz, córce pisarza, odpowiedziała, że ojciec zawsze odpisywał na każdy list, bez wyjątku, uważał, że pozostawienie kogoś bez odpowiedzi jest niedopuszczalne!
Ta książka to także podróż do miejsc związanych z Jarosławem Iwaszkiewiczem – oprócz Stawiska jest tu oczywiście Warszawa, Sandomierz, który kochał i który opisał w swoich utworach, a także Tworki, gdzie – w zakładzie psychiatrycznym – leczyła się jego żona i Turczynek, w którym zmarł na gruźlicę ukochany poety, Jerzy Błeszyński. Intymnym relacjom obu mężczyzn poświęca autorka w swej książce sporo miejsca, odwołując się m.in. do pozostawionej przez Iwaszkiewicza korespondencji oraz zapisków w jego niezwykłych dziennikach, gdzie czytamy i te słowa – Czuję jeszcze dzisiaj dotyk Twoich palców na moich plecach, pieszczotę Twojej najpiękniejszej na świecie ręki Jest też Zakopane, gdzie pisarz spędzał przed wojną czas ze swym dalekim kuzynem, Karolem Szymanowskim. To tam, w willi Atma, kończył Brzezinę, piękną opowieść o życiu i śmierci, w której znajdziemy przejmującą piosenkę Maliny A trzecie zamknienie / To siwe kamienie / Pod którymi muszę spać Jak pisał potem w Podróżach do Polski to właśnie od komponującego wówczas Pieśni kurpiowskie Szymanowskiego wziął tekst pieśni, którą Malina śpiewa umierającemu Stasiowi. Oczywiście wśród tych miejsc najważniejsze jest Stawisko, gdzie Iwaszkiewiczowie zamieszkali po ślubie i gdzie bywał Krzysztof Kamil Baczyński, Jerzy Andrzejewski i ci, którzy po powstaniu warszawskim stracili wszystko. To tam poeta pisał wiersze o sośnie-Uranii, która towarzyszyła mu przez lata i którą nazywał siostrą. Tam spacerował z ukochanymi psami, które teraz spoczywają niedaleko domu, pod ogromnymi kamieniami. Wśród nich najbardziej ukochany Tropek. Widziałam te kamienie, siedziałam na wielkiej werandzie w Stawisku, trzymałam w ręku kij, którym podpierał się na starość Iwaszkiewicz, dotykałam pni jego ulubionych drzew, patrzyłam przez okno w pokoju, gdzie stało jego biurko, przy którym – prawdopodobnie – pisał liścik do mnie To wszystko powróciło podczas lektury książki Anny Król. Intymnie.