Czy da się opowiedzieć uniwersytet? [PISZĘ, WIĘC JESTEM – JOANNA SIKORZANKA]
Zadania tego podjęły się trzy socjolożki z UŁ prof. Kaja Kaźmierska, dr Katarzyna Waniek i mgr Agata Zysiak, tworząc portret uczelni, która powstała w naszym mieście zaraz po wojnie, w 1945 roku, kontynuując działania przedwojennej Wolnej Wszechnicy Polskiej. Jej współtwórca, prof. Teodor Vieweger, biolog, został pierwszym rektorem uniwersytetu, po nim kierowanie uczelnią objęli prof. Tadeusz Kotarbiński, prof. Józef Chałasiński i prof. Jan Szczepański. To właśnie dzięki nim UŁ zaczęto postrzegać jako liczącą się uczelnię. Od samego początku uchodziła za postępową, nieco lewicującą, co było też niewątpliwie związane z charakterem miasta.
Wymienione wcześniej nazwiska wielokrotnie pojawiają się na kartach książki Opowiedzieć Uniwersytet. Łódź akademicka w biografiach wpisanych w losy Uniwersytetu Łódzkiego, gdzie swoich profesorów mistrzów wspominają wychowankowie. Znajdziemy tu także prof., prof. Adama Szpunara, prawnika i Aleksandra Kamińskiego, pedagoga, Antoninę Kłoskowską, socjolożkę i Kazimierę Zawistowicz-Adamską, etnolożkę, Stefanię Skwarczyńską, teatrolożkę, teoretyczkę i historyczkę literatury oraz Bolesława Lewickiego, teoretyka filmu i krytyka. To oni, często w bardzo trudnych warunkach, tworzyli uczelnię i kształcili kolejne pokolenia. Nierzadko zajęcia odbywały się w prywatnych mieszkaniach lub jak na przykład wykłady botaniki w kinie Hel przy ulicy Zielonej.
Zaadaptowany dla potrzeb uczelni budynek przy ulicy Uniwersyteckiej 3 był miejscem zamieszkania wykładowców, tam także mieściła się biblioteka i odbywały zajęcia. O tzw. pomysłowości niedoboru opowiadają ci, którzy w tamtych siermiężnych czasach zmuszeni byli na przykład zbudować sobie własne laboratorium czy wyhodować bakterie. Książki zwożono ze zniszczonych bibliotek z całej Polski, dzielono się także prywatnymi zbiorami. I odbywano Wędrówki z Mistrzem, jak prawnik – prof. Michał Seweryński, rektor UŁ w latach 1990-96 oraz późniejszy minister nauki i szkolnictwa wyższego ze swym mentorem, prof. Wacławem Szubertem. Z wielką uwagą i wzruszeniem czytałam opowieść o prywatnych seminariach obu panów w drodze z dworca do domu, podczas których roztrząsano ważne kwestie, np. do czego właściwie w komunizmie służy prawo. Dla prof. Zbigniewa Bokszańskiego, wieloletniego kierownika katedry Socjologii Kultury UŁ takim mistrzem była prof. Antonina Kłoskowska, u której cenił mądre sterowanie rozwojem intelektualnym i niesłychaną uważność, jaką obdarzała swych wychowanków. Z kolei prof. Ewelina Nurczyńska-Fidelska, filmoznawczyni, wspomina prof. Bolesława Lewickiego, lwowianina, uznawanego za twórcę polskiego filmoznawstwa, bywalca Klubu Plastyków, gdzie spotykała się łódzka elita intelektualna i artystyczna. Byliśmy związani z profesorem uczuciowo pisze – był człowiekiem nie tylko mądrym, ale i niezwykle życzliwym // patronem nas wszystkich. Nic więc dziwnego, że w kolejne rocznice śmierci profesora w łódzkich gazetach można znaleźć wspomnienia wychowanków o nim Przywołany już Michał Seweryński, gdy dostał intratną propozycję pracy naukowej poza Łodzią, odmówił. Nie chciał stracić seminariów na ulicy ze swym mistrzem, prof. Szubertem. To mi się wydawało dużo ciekawsze podkreśla, zaś zapytany, czy ma wrażenie, że relacja mistrz-uczeń obecnie ginie, odpowiada z przekonaniem Nie // jeśli jest mistrz, to będą zachwyceni uczniowie. Przyznaje jednak, że nie każdy ma charyzmę i to światło, które przyciąga.
Pozwolę sobie w tym miejscu na prywatne refleksje, ośmielona dedykacją, jaką Autorki książki umieściły na jej początku Wszystkim, których historie życia splotły się z losami Uniwersytetu Łódzkiego. Ja też jestem absolwentką tej uczelni, ukończyłam na niej filologię polską i podczas studiów spotkałam osoby, które mogłabym nazwać mistrzami. Na pewno należeli do nich, wspomniany już, prof. Bolesław Lewicki czy prof. Aniela Kowalska, promotorka mojej pracy magisterskiej, która zapraszała mnie, studentkę IV roku, na seminaria doktoranckie i wprowadziła do Instytutu Badań Literackich w Warszawie; kto wie, jak potoczyłyby się moje losy, gdybym nie zdecydowała się na podyplomowe studia dziennikarskie? Żałuję, że w publikacji Opowiedzieć Uniwersytet tak nielicznie reprezentowani są filolodzy, ale rozumiem, że nie można w jednej książce pomieścić wszystkiego.
Tak, wiem, dziś studia są najczęściej postrzegane jako niezbędny element kariery zawodowej, jak piszą Kaźmierska, Waniek i Zysiak, a naukowcy gonią za punktami i grantami, nie mając sił i czasu na pracę z wychowankami. Zmiany wokół nas narzucają też inne formy spotkań, dyskusji, które nie przypominają tych dawnych, w kawiarence BUŁ czy Klubie Plastyków. Wiem też, że wiedza przestała być przywilejem i formą wtajemniczenia, jednak wierzę w ideę Universitas, o której przeczytać możemy na zakończenie książki. Trwa w wychowankach założycieli uczelni, w ich uczniach i w kolejnych pokoleniach, tych facebookowych.
Zresztą, możemy o tym podyskutować w najbliższy czwartek, 7 kwietnia, w Pałacu Biedermanna, o godz. 17,00 rozpocznie się promocja książki, która ukazała się w Wyd. UŁ. Obecność obowiązkowa.