Gore! (felieton z 29.01.2016)
To całkiem naturalne, że kiedy widzimy pożar rzucamy wszystko i biegniemy gasić. Chwyta się wtedy człowiek czegokolwiek wiadra, konewki, szklanki nie ważne. Byle lać wodę na ogień i ratować co się da. Co w dokładnie takiej samej sytuacji zrobią politycy? No właśnie w przypadku polityków wcale nie jest to takie proste, bo ci zaraz po wyczuciu dymu i spalenizny na pewno powołaliby jakąś komisje do zbadania sprawy. Później powstałby zespół negocjacyjny i strategia działania, która obowiązkowo musiałaby zawierać analizę sytuacji. A kiedy wszyscy byliby już gotowi do gaszenia, według wcześniejszych ustaleń, okazałoby się najpewniej, że nie ma pieniędzy ani na wodę ani na wiadro, a w ogóle to ktoś z komisji uznałby, że są ważniejsze wydatki niż gaszenie jakiegoś tam pożaru.
Sytuacja jest taka. Łódzkie lotnisko, mimo magicznych zaklęć, rzucanych na Lublinek na razie jest na równi pochyłej. Co prawda, ostatnio odnotowało wzrost odprawianych pasażerów, ale wzrosty odnotowuje każde polskie lotnisko (poza oczywiście Radomiem), co zawdzięczają koniunkturze. Nie dość, że od miesięcy łódzki port nie ma szefa, to jeszcze niedawno wycofał się z niego jeden z przewoźników. Co w takiej sytuacji robią lokalni politycy? Kłócą się o to, kto powinien dać lotnisku pieniądze. Miasto jest zdania, że województwo, województwo jest zdania, że nie bardzo chce, radni są zaniepokojeni i debatują, a władze obu samorządów powołują zespół negocjacyjny. W międzyczasie ogień bucha, trawiąc wszystko co udało się osiągnąć. Więcej nawet! Niektórzy otwartym tekstem mówią, że w ogóle to lotniska nie potrzebujemy, więc niech się pali. Co prawda kiedy lotniska w Łodzi nie będzie, okaże się, że miasto jest w ogonie i okno na świat mają na przykład Szymany, a nie trzecia metropolia w kraju, ale czy to ważne? Ważne, że łodzianie mogą dojechać pociągiem w barwach województwa do Koluszek tacy to jesteśmy światowi!
A co się stanie gdyby odpukać, po łódzkim lotnisku zostało jedynie pogorzelisko? No jak to co? Powoła się kolejną komisję, opracujekolejny plan i strategię, oszacuje się zyski i straty i dopiero wtedy ewentualnie zacznie się coś robić. Pod warunkiem, że ktoś jeszcze będzie chciał sypnąć nieco gotówki na sprzęt do porządkowania terenu. W przeciwnym wypadku położy się cały plan na półkę, mając przynajmniej przeświadczenie, że coś w sprawie się zrobiło.
Maciej Trojanowski
Nazwa | Plik | Autor |
felieton z 29.01.2016 | audio (m4a) audio (oga) |