Pilna robota (felieton z 13.11.2015)
Czego to człowiek nie wymyśli, żeby nie brać się do pracy? Kiedy naprawdę coś musimy zrobić, a bardzo nam się nie chce, nagle zawsze wyskakuje jakaś pilna robota, która co prawda do tej pory była odkładana na później, ale teraz, bez dwóch zdań nie cierpi zwłoki! Na przykład w studenckim pokoju zawsze największy porządek jest w trakcji sesji czas przygotowań do egzaminów to najlepszy czas, żeby posprzątać pokój, umyć lodówkę, odkurzyć za tapczanem i poukładać książki na półkach.
W dorosłym życiu jest podobnie. Kiedy żona o coś prosi, nagle mężowi się przypomina, że w przedpokoju jest zepsute gniazdko, które po trzech latach należałoby naprawić. Kiedy trzeba iść na zakupy nagle okazuje się, że należałoby z psem iść do weterynarza na kontrolę, odkurzyć stary rodzinny album ze zdjęciami, albo nawet pozmywać. Wszystko, byleby nie robić tego, co akurat robić się powinno. W mieście też musi być jakaś pilna robota do wykonania, bo radni zaczęli wymyślać na lewo i prawo. Ostatnio z zapałem godnym podziwu zabrali się za rozwiązywania palącego wszystkich mieszkańców problemu – cyrków w mieście. To jak w obwoźnych trupach traktuje się lwy, żyrafy i kangury stało się nagle poważnym łódzkim problemem, w spawie którego trzeba przyjąć uchwałę, wygłosić apel, zorganizować kilka konferencji, a także rozpocząć ogólnomiejską debatę i wprowadzić zakaz wjazdu cyrków na tereny miasta. To, że w zasadzie taki zakaz jest nieskuteczny i nikogo (a zwłaszcza właścicieli cyrków) nie obchodzi, to już inna sprawa. W końcu, kiedy zaraz po wprowadzeniu zakazu do Łodzi przyjechał cyrk ze zwierzętami, można było wygłosić kolejny apel i wrócić do dyskusji. Byle tylko nie brać się do roboty. Kolejnym z najpilniejszych zadań dla łódzkich radnych okazało się zwolnienie z opłaty za parkowanie samochodów z napędem ekologicznym. Tak! To rzeczywiście też najbardziej palący problem w Łodzi, który natychmiast trzeba rozwiązać. Dzięki nowym przepisom z pewnością wszyscy łodzianie gremialnie zaczną kupować samochody elektryczne, a miasto w ciągu najbliższych kilku miesięcy stanie się wolne od spalin. A nawet jeśli nie, to przynajmniej odciąży się finansowo rzeszę kilkudziesięciu osób, które w Łodzi mają ekoauta. Wiadomo przecież, że to najbiedniejsi spośród łodzian i każda pomoc finansowa jest dla nich na wagę złota.
Nie mówię, że problemy, którymi właśnie zajmują się radni nie są ważne. Gniazdko w przedpokoju przecież rzeczywiście trzeba naprawić, bo od dawna nie działa. Tylko czy naprawdę nie należałoby najpierw zabrać się do prawdziwej roboty, a dopiero później, kiedy już wszystko będzie zrobione, zacząć bawić się w elektryka?
Maciej Trojanowski
Nazwa | Plik | Autor |
felieton z 13.11.2015 | audio (m4a) audio (oga) |