To nie ja! (felieton z 06.11.2015)
Najprościej jest znaleźć jakiegoś chłopca do bicia. Dajmy na to młodszego brata. On przecież jest zawsze na spalonej pozycji i w razie jak piłką zbiję się wazon, to można zastosować stary jak świat tekst: To nie ja, to on!!!. No przecież wiadomo, że nie ja, bo młodszy brat choćby nie wiem jak się zarzekał, to i tak nikt mu nie uwierzy. Zawsze z niego straszna pierdoła była.

Ostatnio w kraju nad Wisłą znalazł się taki jeden doskonały chłopiec do bicia media. Jakiś aktor nagadał na kolegów i się wydało? To nie ja! Zmanipulowali mnie wstrętni dziennikarze! Jakiś polityk zaliczył wpadkę? To nie ja! To oni specjalnie wycieli ten fragment, żeby mnie ośmieszyć! Jakiś kolejny aktor przyjechałkręcić film na prowincję i oplułwszystkich mieszkańców miasta? To nie ja! Wyrwali to z kontekstu. Tak naprawdę chciałem powiedzieć, że kocham Łódź i tylko strasznie mi żal, że tu przemysł filmowy upadł i dlatego to wszystko. Otóż właśnie nie. Nie, panie Bogusławie. Nikt tu z kontekstu nic nie wyrwał, a pytanie, które zadał dziennikarz, nie dotyczyło Łodzi filmowej, ale właśnie miasta i pana odczuć. Jakie to szczęście, że wywiad był radiowy i spokojnie można wyciągnąć taśmę. Sprzeda się jak nic, bo taśmy prawdy to, jakby nie patrzeć, ostatnimi czasy prawdziwy hit. Choć w jakiejś części pana rozumiem. Łatwiej jest przecież zgonić wszystko na tego, co nikt mu nie uwierzy, niż przyznać się po męsku do błędu i przeprosić. Mamy w końcu XXI wiek i szum informacyjny jest tak wielki, że nikt nie dojdzie do prawdy. Informacja to teraz towar, który wykorzystuje się na lewo i prawo, a to jak jestpodanazależy od tego po której akurat stronie stoi dziennikarza. Wywiad w którym Łódź została nazwana miastem meneli ukazał się w Radiu Łódź, więc nie ma chyba wątpliwości, że całej sprawie winni są dziennikarze. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że większość rozsądnie myślących ludzi zwyczajnie w takie wykręty i tłumaczenia nie uwierzy.
Ja w każdym razie nie uwierzyłem i choć najpewniejmoje nadzieje są płonne, to liczę na przeprosiny. Bo łodzianie panie Bogusławie i tak się z panem obeszli delikatnie. Na Limanowskiego, albo na Włókienniczej, gdzie kręcił pan swój film, za nazwanie kogoś menelem dostaje się zwyczajnie po pysku bez pytania, zbędnych konwersacji i wymiany uprzejmości. Podobnie jak na Brzeskiej w Warszawie, koło słynnego Bazaru Różyckiego. Kojarzy pan?
Maciej Trojanowski
Nazwa | Plik | Autor |
felieton z 06.11.2015 | audio (m4a) audio (oga) |