Męska rzecz (felieton z 09.10.2015)
Zasłyszałem kiedyś takie powiedzenie, że jak mężczyzna obieca, że coś zrobi, to znaczy, że zrobi! I nie trzeba mu o tym co roku przypominać. I tak, jak mężczyzna zapewne muszą czuć się władze miasta, które co chwila czytają w prasie, słyszą w radiu, albo oglądają w telewizji relacje, w których dziennikarze ciągle przypominają, że przebudowa trasy WZ powinna się już skończyć. No ile można? Przecież wiadomo! Wiadomo też, że kolejna obietnica zakończenia inwestycji z końcem października ma tyle wspólnego z rzeczywistością, co Łódź z Los Angeles.
Porównanie do mężczyzny ma jeszcze jedno uzasadnienie, bo niedawno prezydent miasta Hanna Zdanowska pozwoliła sobie na męską rozmowę z dyrektorem Zarządu Dróg i Transportu Grzegorzem Nitą, który obiecał nieszczęsny, październikowy termin. Najwyraźniej trzeba było coś rzucić, żeby nie stracić całkowicie twarzy. Problem w tym, że dyrektor rzeczywiście zachował się jak typowy mężczyzna, dla którego cały świat to samochody i poza samochodami nic nie widzi. Przecież nie trzeba być żadnym ekspertem, żeby śmiało stwierdzić, że robotnicy z niczym innym poza asfaltem się nie wyrobią. Nie trzeba przeglądać dokumentów, żeby domyślać się, że budowa chodników, albo dróg rowerowych potrwa co najmniej do grudnia (naturalnie jeśli nie będzie padać). No ale cóż. Widać dla ZDiT nie ma innego świata niż cztery kółka. To pewnie dlatego łódzka komunikacja miejska wygląda jak wygląda i coraz trudniej będzie przekonać mieszkańców, żeby się do niej przesiedli. I nie pomogą miejskie promocje w postaci wydłużenia czasu obowiązywania biletów, albo darmowych przejazdów. I tak wiadomo kto jest tu najważniejszy i że na cmentarze łodzianin musi koniecznie wybrać się samochodem, skoro drogę mu otwierają. Piesi przecież zawsze sobie jakoś poradzą. Przejdą po błocie, trawie, przemaszerują się po murku, albo wdrapią na ogrodzenie. Tak po męsku, bez narzekania i płaczu. I tak oto upada mit, że Łódź jest kobietą. Bzdura! Jest zwykłym, nieuprzejmym, wulgarnym i twardym mężczyzną. Przynajmniej na to wygląda.
Całe szczęście, że władze Łodzi już nie mają w zwyczaju przecinać wstęg przy otwieraniu inwestycji. W przeciwnym razie na trasie WZ musiałby to robić kilka razy raz kiedy ruch będzie otwarty dla samochodów, drugi kiedy zostaną oddane drogi rowerowe, trzeci raz przy okazji udostępnienia chodników, czwarty przy uporządkowaniu okolicy, no i piąty po wykonaniu poprawek gwarancyjnych przez wykonawcę. Trudno! Producent biało-czerwonej taśmy nie zarobi.
Maciej Trojanowski
Nazwa | Plik | Autor |
felieton z 09.10.2015 | audio (m4a) audio (oga) |