Lato z Proustem – Swann, Dreyfus i Korczak [Piszę, więc jestem – Joanna Sikorzanka]
Powieść “W poszukiwaniu straconego czasu” Marcel Proust pisał od roku 1909 do 1922, roku swojej śmierci. Wracał w niej pamięcią do wydarzeń sprzed lat, kreśląc portret Trzeciej Republiki Francuskiej, która powstała po krwawym stłumieniu Komuny Paryskiej; był to czas ogromnych zmian w społeczeństwie francuskim – coraz mniejszą rolę odgrywała arystokracja, coraz większą – burżuazja, klasa średnia i mieszczaństwo.
![Lato z Proustem - Swann, Dreyfus i Korczak [Piszę, więc jestem - Joanna Sikorzanka] 1 17040 830fda0eb65441509551020228b443f2](/wp-content/archiwum/files/17040-830fda0eb65441509551020228b443f2.jpg)
Świat fin de sicle był z jednej strony światem operetek, nocnych kabaretów z kankanem i resztek powabu Guermantów czy Courvoisierów, a z drugiej strony światem ludzi dotkniętych dekadenckim poczuciem znużenia, topiących swe lęki egzystencjalne w alkoholu i sięgających często po narkotyki. Także – światem różnego rodzaju uprzedzeń.
Ale jednak były… I nie były wcale odosobnione, wielokrotnie pojawiają się w powieści Prousta uwagi czynione pod adresem osób pochodzenia żydowskiego. W Balbec, nad morzem, gdzie bohater “W poszukiwaniu…” spędza lato, na widok sióstr jego kolegi, Blocha, dziewczęta przechadzające się po plaży szepcą – bynajmniej nie z sympatią – To Israelitki … Sam Bloch, w tzw. towarzystwie, doznaje wielu upokorzeń z powodu swego pochodzenia, traktowany jest protekcjonalnie i obcesowo, nie podaje mu się ręki. Nawet Swannowi, zaprzyjaźnionemu z najlepszymi domami Europy, właścicielowi fortuny i koneserowi sztuki wypomina się – ukradkiem – jego żydowskie pochodzenie. Noga moja nie postanie u nikogo z tej nacji – mówi jedna z pań. Przeciw nim przemawiały za długie włosy i nosy – czytamy dalej – za wielkie oczy, teatralne i pretensjonalne gesty. O ukochanej margrabiego de Saint – Loup, Racheli, mówi się, że to lafirynda najgorszego rodzaju, która jest […] rodaczką imć Dreyfusa. Sama sprawa kapitana Alfreda Dreyfusa, francuskiego oficera pochodzenia żydowskiego, oskarżonego o zdradę Francji, polaryzuje poglądy – Żydzi stają się podejrzani tylko z tego powodu, że są Żydami. W obronie niesłusznie skazanego na dożywocie i zesłanego na Wyspę Diabelską w Gujanie oficera zaangażowało się wielu uczonych i pisarzy, wśród nich był m.in. Emil Zola, autor słynnego artykułu J’accuse! , Anatol France i Georges Clemenceau oraz Marcel Proust.
Jak pisze w swym eseju Tadeusz Sobolewski – pisarz dobrze znał wyobcowanie – i jako homoseksualista, i jako Żyd. Przypomnijmy – matka Prousta, Jeanne Clemence Weil, pochodziła z bogatej rodziny żydowskiej. Czy Proust mógł być traktowany jak Bloch? Nie, nie sądzę, ale pisarz mógł być świadkiem sceny, w której jakiś pan de Charlus oskarżający Dreyfusa o zbrodnię i odmawiający Żydom praw obywateli francuskich, wyraża życzenie, aby go wprowadzić na piękną uroczystość w bóżnicy, na jakieś obrzezanie, śpiewy żydowskie. […] i urządzić jakieś biblijne divertissement […] komiczne scenki, na przykład – walka między synem i ojcem, w której syn by go zranił jak Dawid Goliata, a na deser – przetrzepałby porządnie to ścierwo – swoją matkę…
Czytam to mając w pamięci mijające właśnie rocznice – 4 sierpnia 1944 roku zadenuncjowano ukrywającą się w amsterdamskiej kamienicy rodzinę Franków, która następnie została przewieziona do obozu zagłady. Kilkunastoletnia Anne Frank, autorka przejmującego “Pamiętnika”, jej siostra i matka zginęły. Dwa lata wcześniej, 5 lub 6 sierpnia 1942 roku, na Umschlagplatz w getcie warszawskim zaprowadzono dzieci z Domu Sierot, którym kierował Janusz Korczak. Jak wspomina Irena Sendlerowa – Był już wtedy bardzo chory, a mimo to szedł wyprostowany, z twarzą przypominającą maskę […] Szedł przodem tego tragicznego pochodu. Najmłodsze dziecko miał na ręku, a drugie maleństwo trzymał za rączkę […] Widziałam ich, kiedy skręcali z ulicy Żelaznej w Leszno […], droga była długa, trwała cztery godziny”. Prowadziła do Treblinki.
W tym wspomnieniu zabrakło miejsca dla Stefanii Wilczyńskiej, współpracowniczki Korczaka, która także szła w tym pochodzie. To o niej Emanuel Ringelblum, kronikarz getta, napisał – Współpracowali ze sobą przez całe życie. Nawet śmierć ich nie rozłączyła.[…] Wszystko, co jest związane z osobą Korczaka – internat, propagowanie miłości do dzieci – wszystko jest wspólnym dorobkiem obojga. A jednak nie wymawia się jej nazwiska, jednym tchem, przy Korczaku… Dlaczego? Pisze o tym w swojej książce “Pani Stefa” Magdalena Kicińska (Wyd. Czarne) – to temat na osobną opowieść. Ale jeszcze na chwilę wróćmy do Swanna – w międzywojennej Warszawie, w pasażu przy Nowym Świecie 23/25 istniała modna kawiarnia Swann. Pod koniec lat 30., gdy “Mały Dziennik” postulował przymuszanie kupców żydowskich do wywieszania tabliczek sklep żydowski, przy wejściu do wspomnianej kawiarni była informacja mówiąca o tym, że jest to lokal aryjski… Sam Proust by tego nie wymyślił.