Lato z Proustem – czas odnaleziony Leszka Rózgi [Piszę, więc jestem – Joanna Sikorzanka]
Gdy czytałam kolejny tom “W poszukiwaniu straconego czasu”, dotarła do mnie wiadomość o śmierci Leszka Rózgi, znakomitego grafika, malarza i rysownika.
Ten artykułmożesz również przeczytać wmobilnej aplikacji Radia Łódź. Kliknij i dowiedz się więcej.
Przywołała ona w mej pamięci nasze spotkanie sprzed kilku lat w pracowni artysty przy ulicy Wawelskiej w Łodzi.
Wchodzę i słyszę muzykę Vivaldiego, jeden z jego koncertów skrzypcowych. Profesor z wielu czarnych płyt, jakie leżały obok gramofonu wybrał właśnie to, bowiem – jak twierdził – koncerty te przypominają mu jego matkę. To przypominanie, zapisywanie pamięci – słowami i obrazami – przewijało się przez cały czas naszej kilkugodzinnej rozmowy. Dziś, gdy piszę te słowa, zaglądam do dwóch książek, jakie wówczas otrzymałam od mojego interlokutora – to bibliofilskie wydania jego miniatur poetyckich, którym towarzyszą grafiki i rysunki. Pierwsza z tych książek nosi tytuł “Stoję na krawędzi”, druga – “U kresu wędrówki”. Jak czytamy we wstępie Grzegorza Matuszaka, przyjaciela autora – “W lirycznych, ale pełnych emocjonalnego napięcia utworach, Stary Artysta, wkraczający w połowę dziewiątej dekady lat życia, godzi się z losem, upływającym czasem, nieuchronnością śmierci”. Samotność, Pejzaż z chmurami, Krzyk, Smutek ciszy czy Na krawędzi to tytuły miniatur, jakie znalazły się w pierwszej książce; oto fragment jednej z nich, tytułowej –
Stoję na krawędzi,
Czuję ciężar otchłani.
Brak skrzydeł zniewala…
Słowa te zapisywał Rózga na skrawkach papieru, marginesach książek, w kalendarzach, na fotografiach, wiele z nich stało się impulsem do stworzenia grafik czy obrazów. Tak było w przypadku cyklu Rudery, w którym przedstawił opustoszałe domy, jakie miał okazję widzieć zaraz po wojnie w rodzinnym Zgierzu. To były domy pożydowskie i poniemieckie, pamiętał je z dzieciństwa, bawił się z mieszkającymi w nich kolegami, pozostała w nich tylko pulsująca przeszłość, mówił. To było zaraz po jego powrocie do Polski z Niemiec, gdzie spędził w czasie okupacji kilka lat na robotach przymusowych. Wspomnienia stamtąd, bombardowania alianckiego lotnictwa, śmierć, która towarzyszyła mu cały czas sprawiły, że czuł się skażony wojną, jak wiele osób z jego pokolenia. Wydarzeniom tym, pamięci o nich poświęcony jest kolejny cykl grafik – Relikty. I jeszcze Zmory i bezmiary, te na obrazach i w słowach – grafiki zostały zaprezentowane na wystawach w Essen i Rotterdamie, a słowa ? Słyszę lekko chrapliwy, niezwykle wyrazisty głos Leszka Rózgi czytającego wiersz zaczynający się od słów – Co z tym snem? Zmory, potwory…
Jego piękna, niezwykle dramatyczna i wzruszająca opowieść o zmarłej siostrzyczce, Urszuli, wiersze o Śladach wspomnień, Czasie rozstania czy Pejzażu zapamiętanym, mówione gorączkowo słowa – jestem wariatem, który rysuje, maluje pisze, oglądanie maszyny wklęsłodrukowej, z której wyszło ponad 90 tysięcy odbitek grafik, opowieści o podróży na Kretę, gdzie morze, mewy, wyspa, ale i też myśl, iż chcemy jak najszybciej tam być, a jednocześnie jak najdłużej tam płynąć – to wszystko pozostało we mnie. I jeszcze stwierdzenie, które zaskoczyło mnie, przyznaję – jestem sentymentalny dureń! I powracający podczas naszej rozmowy wątek, że każdy jest jedyną, niepowtarzalną istotą. I – na koniec – konkluzja, iż wszystko przemija, zostaje tylko ślad działania. Słowa te zostały przeze mnie zarejestrowane, nagrane, utrwalone; w archiwum radiowym odnajdą Państwo reportaż, któremu dałam tytuł “Lekko stąpałem po kwiecistej łące”. To oczywiście cytat z jednej z poetyckich miniatur Leszka Rózgi, z książki “U kresu wędrówki” –
Lekko stąpałem po kwiecistej łące,
Rozpierała mnie radość,
Wydawało sie, że fruwam.
Żyję więc, czuję, że żyję.
Jestem stary,
Ale ten chłopiec we mnie
Ciągle tkwi radośnie…
Sam autor, z towarzyszeniem muzyki Vivaldiego, wypowiada te słowa rozpoczynające reportaż. Muzyka pojawia się również na końcu, Leszek Rózga przywołuje we wspomnieniach swoją matkę –
Syneczku, tak mi ciebie brak,
Tulę Cię do serca jak ongiś
Małe dziecię moje.
Gdzież podziały się owe lata?
Gdzie poranki nadziei?
Gdzie radość istnienia?
Nie ma już nas…
Owe lata, poranki nadziei, radość istnienia – to wszystko jest. W grafikach, rysunkach, obrazach. W Polsce i na całym świecie. W wierszach. W pracach uczniów profesora Leszka Rózgi z Wydziału Grafiki ASP w Łodzi. To jest czas odnaleziony, utrwalony. Pozostanie.