Trzy cudowne sylaby [Piszę, więc jestem – Joanna Sikorzanka]
Wakacje. WA – KA – CJE! Gdy wymawiam te trzy sylaby, przychodzi mi na myśl początek powieści Vladimira Nabokova “Lolita”. Dlaczego? Bo autor pozwala bohaterowi swej opowieści smakować imię małej Dolores, tak jak ja smakuję rozpoczęte właśnie wakacje.
![Trzy cudowne sylaby [Piszę, więc jestem - Joanna Sikorzanka] 1 15834 830fda0eb65441509551020228b443f2](/wp-content/archiwum/files/15834-830fda0eb65441509551020228b443f2.jpg)
Lolita […] Lo-lee-ta: the tip of the tongue taking a trip of three steps down the palate to tap, at three, on the teeth. Lo.Lee.Ta., co w przekładzie Michała Kłobukowskiego na język brzmi – koniuszek języka robi trzy kroki po podniebieniu, przy trzecim stuka w zęby. Lo. Li. Ta. Rozmarzony Humbert Humbert upaja się tym imieniem, samym jego wymawianiem, jak ja słowem, a właściwie pojęciem – wa-ka-cje.
Oczywiście, wraz z upływem lat nasze postrzeganie tego wyjątkowego czasu zmienia się, tak jak zmienia się jego nazwa – gdy jesteśmy dorośli wybieramy się raczej na urlop, niż na wakacje. Ale kiedy kończy się rok szkolny, gdy jesteśmy jeszcze dziećmi, zachwyt jest bezwarunkowy. Opuszczamy klasę z cenzurką w ręku, machamy na pożegnanie kolegom i – jesteśmy w innym świecie, który nagle wydaje się większy. Spoglądamy w ogromne niebo – jakie niebieskie! Spostrzegamy, że rosnące pod domem drzewo kryje w sobie jakieś tajemnice. Wszystko pachnie, odurza. A czas? Wydaje się nieograniczony, nagle go tyle przybywa, nie krępuje nam ruchów. Jeśli wakacje wiążą się z wyjazdem dokądś – na wieś, w góry, nad morze, urasta to do którejś potęgi. Ach, te beztroskie wakacyjne lata, gdy myślało się tylko o wyprawie rowerem, kąpieli w rzece czy ognisku. Ta intensywność przeżyć, już potem rzadko komu dana, niewinna, nieobarczona problemami, które pojawią się później. Pamiętam to uczucie, udaje mi się je przywołać, powracają zapachy, smaki, utrwalone na czarno-białych zdjęciach momenty, które czyniły nas szczęśliwymi. Potem już nic nie było tak wyraziste.
Smaki, zapachy, gesty – jesteśmy już o krok od wakacyjnej magdalenki, tak, tej proustowskiej, zawierającej w sobie sedno przeżyć i wspomnień. Proust jest w tym przypadku nieoceniony, dlatego też postanowiłam go w tym roku wziąć na wakacje. Siedem tomów na kilka tygodni, podarowanych mi, wiele lat temu, przez mojego radiowego kolegę, Włodka Łuszczykiewicza. Włodka już nie ma, został – wydany przez PIW – cykl “W poszukiwaniu straconego czasu”, z piękną dedykacją – Joannie, którą zawsze przeczuwałem. Zdanie, które ma w sobie coś z Prousta, prawda? Kryje się w nim też pamięć o Włodku. A więc te siedem tomów, których do tej pory nie miałam okazji przeczytać w całości, jedzie ze mną na Mazury. Wbrew opinii niektórych, że tego się nie da teraz czytać. Nie zgadzam się z tym , podzielam zdanie Wiesława Myśliwskiego, który w wywiadzie dla “Arterii” powiedział, że ostatnio “przeczytał kilkadziesiąt książek z XIX i XX wieku” i uznał, iż kilka z nich “poszło w dół”, natomiast “w górę poszedł Marcel Proust”. Proustem zachwyca się też, nieodmiennie, Marek Bieńczyk, poświęcając swoje świetne eseje proustowskim “gestom, krokom i dźwiękom”. Justyna Sobolewska z kolei pisze – “Zawsze zastanawiało mnie zdanie z Prousta – Jedyne życie rzeczywiście przeżyte to literatura. Owo życie, które gości bez przerwy zarówno w każdym człowieku, jak w artyście. Co mówi to zdanie ? Że żyjąc, nie przeżywamy życia. Robi to za nas literatura. Tylko chwilami naprawdę czujemy swoje istnienie…” I jak tu nie zabrać Prousta na wakacje? Bo to, że wakacje bez książek są nieważne, tego chyba wyjaśniać nie muszę. Na lekturę tę mają także szansę nowi czytelnicy, bowiem Wydawnictwo MG od jakiegoś czasu proponuje nam kolejne tomy dzieła. Jak pisze kierująca oficyną Dorota Grupińska, wśród wznawianej przez MG klasyki nie mogło zabraknąć powieści Prousta, arcydzieła, które “otworzyło swego czasu nową epokę w prozie – wraz z Ulissesem Joyce’a i Człowiekiem bez właściwości Musila. Trudno wyobrazić sobie – pisze Grupińska – by nowe, młode pokolenie czytelników mogło nie mieć dostępu do tego napisanego z niezwykłym kunsztem słowa i stylu dzieła, nazywanego największą powieścią XX wieku. Realizując zatem ideę przypominania czytelnikom klasycznych dzieł polskiej i światowej literatury – kończy – musieliśmy zatrzymać się na dłużej na przystanku – Marcel Proust”.
Tak więc – lato z Proustem. WA – KA – CJE, które straciły już bezpowrotnie urok dziecięcej fascynacji wszystkim dokoła, ale które mogą być, właśnie dzięki literaturze i autorowi “W poszukiwaniu straconego czasu”, powrotem do zapamiętanych przeżyć.
[…] machinalnie podniosłem do ust łyżeczkę herbaty, w której rozmoczyłem kawałek magdalenki. Ale w tej samej chwili, kiedy łyk pomieszany z okruchami ciasta dotknął mego podniebienia, zadrżałem, czując, że się we mnie dzieje coś niezwykłego. Owładnęła mną rozkoszna słodycz […] Sprawiła, że w jednej chwili koleje życia stały mi się obojętne, klęski jego błahe, krótkość złudna […] I nagle wspomnienie zjawiło mi się […]
O wakacyjnych magdalenkach – za tydzień.