Łódzcy gapowicze (felieton z 19.06.2015)
W ekonomi istnieje pojęcie “efektu gapowicza”. Nie chodzi tu jednak tylko o osobę, która jeździ za darmo komunikacją miejską i stara się oszukać tych, którzy za swoje przejazdy płacą. Dotyczy ono wszystkich, którzy z jakichkolwiek publicznych dóbr korzystają za darmo. Wcale nie musi być to autobus czy tramwaj. Równie dobrze może być to droga, infrastruktura, albo zwykły park. Takich gapowiczów w Łodzi mamy coraz więcej, a niedawno nawet wzięli się oni za protesty, domagając się żeby kosztów korzystania z dobrodziejstw miasta ponosili jeszcze mniej.
Za gapowicza można uznać każdego, kto świadomie wyprowadza się poza miasto, ale nadal w tym mieście żyje. Takie zjawisko to niestety dla stolicy województwa duży problem, bo coraz więcej osób chce mieszkać w cichej miejscowości pod Łodzią, jednak dalej pracować w mieście, nadal posyłać swoje dzieci do miejskich przedszkoli, korzystać z miejskich dróg i z oferty rozrywkowej jaką Łódź proponuje, a której małe miejscowości zapewnić nie mogą. Problem polega jednak na tym, że koszty takiej wygody ponoszą wszyscy, którzy w mieście zostają przede wszystkim płacąc podatki na rzecz miasta. To właśnie łodzianie, a nie mieszkańcy Aleksandrowa czy Ksawerowa płacą za remonty dróg, którymi do pracy codziennie dojeżdżają mieszkańcy tych miejscowości. To łodzianie zrzucają się na przedszkola, żłobki i na całą infrastrukturę, z której właściciel cichego domku z ogródkiem pod miastem korzysta pełnymi garściami. Płacą pieniędzmi, ale również komfortem życia, znosząc korki, zgiełk i ciągłe remonty. I nagle, kiedy tymi kosztami trzeba się podzielić, wśród mieszkańców, którzy z miasta korzystają na gapę, pojawia się święte oburzenie wychodzą i protestują, jak mieszkańcy Aleksandrowa, którzy nie chcą TIRów pod swoimi oknami. Kiedy te same TIRy jeździły przez lata pod oknami łodzian żadnych protestów i blokowania dróg nie było. Widać nikomu nie przeszkadzało, że miasto nie miało obwodnic i cały ruch tranzytowymknął jak oszalały, omijając spokojne okolice, ale utrudniając życie tym, którzy albo wyprowadzić się nie mogą, albo nie chcą.
Najgorsze jest to, że nie chodzi o stałe zapchanie podłódzkich miejscowości TIRami. Chodzi o chwilowe podzielenie się kosztami remontów dróg, których wszyscy w konsekwencji będziemy używać. Później wszystko wróci do normy mieszkańcy Aleksandrowa dalej będą mogli do woli i na gapę korzystać ze wszystkiego, czego zapragną, a łodzianie znów będę się męczyć z ciężarówkami, które te dobra muszą dostarczyć.
Maciej Trojanowski
Nazwa | Plik | Autor |
felieton 190615 | audio (m4a) audio (oga) |