Pędzą łaknących pracy od bram… [Piszę, więc jestem – Joanna Sikorzanka]
Hasło na czerwiec tego roku brzmi – “Żyjemy w mieście rewolucji!” Na ulicach spotkać można grupki osób śpiewających “Gdy naród do boju” i “Czerwony sztandar”, po mieście krążą wycieczki “Szlakiem rewolucji 1905 roku”, za kilka dni, równo w 110. rocznicę wybuchu strajków w robotniczej Łodzi, odbędą się główne uroczystości pod Pomnikiem Czynu Rewolucyjnego.
Łódź, przede wszystkim chyba dzięki Krytyce Politycznej, przywraca zbiorowej pamięci wydarzenia z tamtych lat. Nie tylko za sprawą śpiewnika z rewolucyjnymi pieśniami i przewodnika “Rewolucja 1905”, ale także dzięki organizowaniu różnego rodzaju dyskusji poświęconych robotniczej tożsamości Łodzi. Włączył się także do tego Urząd Miasta Łodzi, dzięki któremu chętni mogą odbyć wycieczki szlakiem ówczesnych wydarzeń, między innymi ulicą Wschodnią, Rewolucji 1905 roku i Ogrodową przy Starym Cmentarzu, gdzie pochowani są uczestnicy walk. Za nami już dwie takie “trambusowe wyprawy” z dr Tadeuszem Z. Bogaleckim, autorem monografii “Łódzkie barykady wolności i godności. Czerwiec 1905 roku”, kolejna – ostatnia – 27 czerwca.
Kamil Piskała, historyk z UŁ, współredaktor wspomnianego przewodnika, pisząc o potrzebie powrotu do historii walecznego “polskiego Manchesteru” i niezapominaniu o walczących robotnikach, z przekąsem wspomina stojącą przy ulicy Piotrkowskiej rzeźbę Twórcy Łodzi Przemysłowej, sławiącej naszych rodzimych przedsiębiorców – Scheiblera, Poznańskiego i Grohmana. “Gdy poczujemy pokusę zajęcia na chwilę jednego z wolnych krzeseł obok [nich], aby wygrzać się w blasku fabrykanckiego mitu” – pisze – pomyślmy o tych, na pracy których się wzbogacili, o “tysiącach robotników i robotnic […], o chciwości, wyzysku, nędzy i upodleniu”. Zgoda, ale po pierwsze – nieprawdą jest, że Łódź o nich zapomniała, o czym świadczyć może chociażby to, że istnieje w tym mieście ulica Rewolucji 1905 roku, dzisiejsze Muzeum Tradycji Niepodległościowych – z pamiątkami z tamtych czasów – przez dziesięciolecia było Muzeum Ruchu Robotniczego, a pod Pomnikiem Czynu Rewolucyjnego w Parku na Zdrowiu wielokrotnie składano wiązanki kwiatów i zapalano znicze również w hołdzie bojownikom sprzed 110. lat. Pomnik ten, przypomnijmy, wzniesiono w latach 70. XX wieku, na miejscu postawionej w 1923 roku Kolumny Rewolucjonistów, która została zburzona przez okupantów. Polesie Konstantynowskie nie jest przypadkowym miejscem, to tam bowiem władze carskie chowały w zbiorowych mogiłach straconych rewolucjonistów. Dziś jest tam park Piłsudskiego, który do 1989 roku nie mógłby się tak nazywać, jakby to bowiem brzmiało – składanie kwiatów w hołdzie robotnikom w parku Piłsudskiego? Nie do pomyślenia. I tu dochodzimy do oczekiwanego – po drugie. No właśnie, po drugie – tak to już jest z historią czy też z polityką historyczną, działa wybiórczo. Przez dziesięciolecia był czyn rewolucyjny, bohaterscy bojownicy w walce o słuszną sprawę proletariatu, a nie było wkładu fabrykantów w tworzenie tkanki miasta, tylko ich krwiopijstwo; nie było Piłsudskiego, ale był Marchlewski czy Róża Luksemburg. Co nie znaczy, że przypominanie roku 1905 i zdeterminowanych w walce o sprawiedliwość robotników jest bez sensu, nie, jest – jak najbardziej – potrzebne.
W piękną niedzielę, 18 czerwca, 110 lat temu, kilka tysięcy łódzkich robotników wybrało się na majówkę do podmiejskiego lasu. Była to praktycznie jedyna rozrywka, na jaką było ich stać. Tańczono, spacerowano, pito alkohol i dyskutowano. Działacze PPS, SDKPiL oraz Bundu wykorzystywali takie chwile do agitacji. Ten rok był wyjątkowo gorący politycznie – carską Rosję dotknął kryzys, wybuchały strajki, żądano ośmiogodzinnego dnia pracy, podwyżek, wprowadzenia instytucji delegatów robotniczych. Buntowali się chłopi i uczniowie. W Królestwie Polskim doszły do tego żądania wolnościowe. Rozpoczęty na początku roku strajk młodzieży szkolnej skończył się częściowym dopuszczeniem do nauczania języka polskiego. Wiadomo było, że świat się zmienia i że już nic nie powstrzyma zmian. Świadomi tego byli też rozgorączkowani majówkowicze, którzy po tańcach i śpiewach wracali tej niedzieli do domów. Na ulicy Łagiewnickiej (wyglądam przez okno – to pewnie tam!) natknęli się na oddział żołnierzy, rozległy się strzały, poleciały kamienie, zabito pięciu robotników. Na ich pogrzebie doszło do manifestacji, a potem – jak pisał PPS-owski “Przedświt” – ” zbyt mocno uczucia bólu, rozpaczy i żądzy zemsty rozpierały pierś robotnika łódzkiego, aby mógł on zatrzymać się i wrócić do pracy”. Na ulicach stanęły barykady, od 22 do 24 czerwca trwały walki, około 70 tysięcy osób wyszło na ulice. Powstanie zostało stłumione, było wiele ofiar, a car Mikołaj wydał decyzje o wprowadzeniu stanu wojennego w Łodzi. Na tym się jednak nie skończyło, zapanował – według słów Ludwika Krzywickiego -“błogosławiony wszechmocny zamęt”, zaczęła się rodzić nowoczesna, masowa polityka. Łódź odegrała w tym wszystkim dużą rolę. To prawda, żyjemy w mieście rewolucji.
Co z tym wszystkim zrobimy, zależy od nas. Możemy przyjść w sobotę, 20 czerwca, by złożyć kwiaty pod Pomnikiem Czynu Rewolucyjnego. Możemy wziąć udział wieczorem w – zorganizowanym przez Krytykę Polityczną – marszu rewolucyjnym, jaki przejdzie, z flagami i śpiewem, przez ulice od skrzyżowania Rewolucji 1905 roku i Wschodniej.
Naprzód, o Łodzi, w krwawej powodzi,
Poległych braci pomścić już czas,
Czas by stanęli starzy i młodzi,
Walczyć za wolność czas, wielki czas!
– to “Łodzianka” – pieśń łódzkich robotników –
Dziś, gdy nas gnębią różne Szajblery,
Gdy majster każdy – szpicel i cham,
Gdy ufni w pomoc rządu Gajery
Pędzą łaknących pracy od bram…”
Jak to brzmi dzisiaj, w naszym mieście rewolucji?