Impact Festival ? Slipknot !!!
Slipknot to absolutna gwiazda łódzkiej edycji Impact Festivalu. Ich show sceniczny był niesamowicie intensywny a perfekcyjnie zagrana, nieprawdopodobnie ostra i szybka muzyka zabrzmiała wręcz monumentalnie. Wbrew obawom frekwencja dopisała i Amerykanów podziwiała pełna Arena.
Ten artykułmożesz również przeczytać wmobilnej aplikacji Radia Łódź. Kliknij i dowiedz się więcej.
Właściwie po festiwalu można spokojnie powiedzieć, że cała impreza to był Slipknot i długo, długo nic. Entuzjazm publiczności udzielił się wokaliście grupy, który w niewybrednych, acz z wielką radością, słowach, non stop, kokietował publiczność, dziękując za wsparcie. Zupełnie zawiódł lubiany przez młodzież Hollywood Undead. Koncert był moim zdaniem beznadziejny. Podskakujący wokaliści, a raczej ”wokaliści”. Trzy pokracznie podskakujące i pokrzykujące bo zupełnie nie potrafiący odśpiewać nagranych piosenek persony oraz gitarzysta i bębniarze. Do tego kiepskie podkłady komputerowe. Klapa.
Za to francuska Gojira zagrała bardzo energicznie i był to zespół, który wybronił się tego wieczoru mimo, że 90% publiczności czekało na gwiazdę. Bardzo ciekawym i docenionym przez publiczność elementem festiwalu była mikro scena łódzkiego Bajkonura, który przygotował jam session dla amatorów. Przypadkowi muzycy, amatorzy ale i kilku zawodowców zagrało kilkadziesiąt piosenek od AC/DC do Metalliki czy Black Sabbath.Wszyscy świetnie się bawili mimo, że wykonawczo był to momentami poziom bardzo niski. W pewnym momencie do amatorskich muzyków dołaczył gitarzysta Gojiry i zrobił małe warsztaty dla wielbicieli metalu. Pełne zaskoczenie fanów i ogromny entuzjazm. Tak zareagowali na obecność muzyka zebrani.
Największe brawa zebrał najmłodszy muzyk jam session zaledwie 10 letni fan Slipknota Patryk.
W kiepskiej sytuacji po totalnym show Slipknota był, skądinąd świetny, Godsmack. Deszcz, późna pora i malejąca publiczność. To nie pomagało Amerykanom w utrzymaniu poziomu energii ale ich znakomite piosenki sprzed lat nadal robiły wrażenie. Organizatorzy i dziennikarze muzyczni zastanawiali się czy szalenie popularny, 10 lat temu, Slipknot ściągnie publikę na festiwal. Poniższe zdjęcie zamyka temat i daje do myślenia organizatorom gdzie ma odbyć się kolejna edycja imprezy.
Najbardziej żenująca sprawa jaka mi się przydarzyła na festiwalu to to, że nie było możliwości wprowadzenia na teren imprezy roweru. A ochrona była niemiła, delikatnie rzecz biorąc gdy próbowałem uprosić ich by przypiąć bicykl do siatki za bramką wejściową. Mimo, że były tam przypięte inne rowery nie udało się. Z duszą na ramieniu zostawiłem więc rower poza terenem imprezy. Nie rozumiem takiej polityki. Łódź jest znana jako miasto rowerów a wytyczenie małego terenu dla dojeżdżających na imprezę rowerzystów nie stanowiłoby żadnego problemu. Tym bardziej, że nie byłem sam w takiej sytuacji a, o ile przeczytałem dobrze regulamin, nie ma tam wzmianki o zakazie wprowadzania rowerów. Może przegapiłem. W każdym razie zapachniało akurat w tej materii wiochą. Po prostu.