Dwa stadiony (felieton z 09.06.15)
Ostatnie niewątpliwe sukcesy sportowe i organizacyjne łódzkich drużyn piłkarskich znowu obudziły przeciwników budowy w mieście dwóch stadionów. Powrócił tradycyjny lament nad milionami złotych wyrzucanymi rzekomo bez sensu w błoto. No bo dla kogo te stadiony, skoro Widzew jest na skraju upadku i nie wiadomo, czy zagra nawet w drugiej lidze, a ŁKS już kolejny sezon będzie walczył o jakże zaszczytne mistrzostwo trzeciej ligi z takimi potęgami piłkarskimi jak Pilica Białobrzegi, czy Pogoń II Siedlce? I jak zwykle więcej w tym lamencie demagogi, uprzedzeń i szczerej niechęci do kibiców niż rzeczywistej troski o stan miejskiej kasy.
Dwa stadiony piłkarskie w Łodzi były, można śmiało powiedzieć, od zawsze, odkąd tylko sukcesy zaczęły odnosić oba największe kluby. I do niedawna nikogo to nie dziwiło, nikogo to nie raziło i było wręcz oczywiste. Do czasu, kiedy to nagle okazało się, że przez lata o łódzkim sporcie nikt prawie nie myślał a obiekty przy alei Unii i alei Piłsudskiego zamieniły się w ruinę. Przecież to nie stało się nagle. Nie od razu inne miasta nas wyprzedziły i znalazły się w innym piłkarskim świecie. Kiedy Widzew i ŁKS grały w ekstraklasie władze Łodzi palcem nawet nie ruszyły, żeby zadbać o infrastrukturę. O wiele chętniej sięgały po tereny na których trenowali piłkarze, żeby stawiać nowe obiekty. Teraz czas nadrobić. A to, że kondycja łódzkiej piłki daleka jest od oczekiwań nie oznacza, że należy ją pogrzebać. To właśnie oznaczałoby zaprzestanie budowy stadionów i zmiana priorytetów. Zwyczajnie, gdyby miasto nie wydało tych milionów na profesjonalne boiska można by zapomnieć o tym, że kiedykolwiek jeszcze któraż z drużyn zagra w ekstraklasie. A właśnie gry w ekstraklasie oczekują kibice, którzy przecież też są łodzianami. To nie jakaś grupa z kosmosu, która nagle opanowała Stare Bałuty, czy Retkinię i terroryzuje spokojnych mieszkańców, którzy nigdy w życiu, przed ich przylotem, piłką nożną się nie interesowali. To grupa, która tak samo ma prawo oczekiwać od miasta wsparcia, jak i rowerzyści dróg rowerowych, a kierowcy bezpieczniejszych ulic. Argument, że w mieście jest o wiele więcej ważniejszych inwestycji jest zwyczajnie demagogiczny, bo są również ważniejsze potrzeby niż na przykład tunel dla samochodów przez samo centrum. Zawsze będzie więcej, ważniejszych potrzeb i jeszcze przez wiele lat będzie można powiedzieć, że na infrastrukturę sportową z prawdziwego zdarzenia zwyczajnie miasta nie stać.
Inwestycje w sport i to nie ten amatorski, czy młodzieżowy, ale właśnie w profesjonalny i zawodowy nie są jakimś dziwnym pomysłem. Nie jest też tak, że funkcjonowanie w Łodzi klubów piłkarskich jest prywatną sprawą ich właścicieli. Doskonale to rozumiał pierwszy prezydent Łodzi Aleksy Rżewski, który jedną ręką budował szkoły, a drugą właśnie stadion. ŁKS i Widzew to część tożsamości tego miasta, podobnie jak stare kamienice, czy stare fabryki. Dobrze żeby to zrozumieli również ci, którzy kibicami na co dzień nie są.
Maciej Trojanowski
Nazwa | Plik | Autor |
felieton 120615 | audio (m4a) audio (oga) |