Słońce na Maderze / świeci tej cholerze czyli rozmyślania o demokracji [Piszę, więc jestem – Joanna Sikorzanka]
Pierdel, serdel, burdel – tak Piłsudski określiłby to, co dzieje się teraz u nas, twierdzi jeden z komentatorów obecnej rzeczywistości, sięgając do bogatego zbioru złotych myśli Marszałka.
A jest ku temu okazja, obchodzimy bowiem 80. rocznicę śmierci Józefa Piłsudskiego, pojawiło się sporo poświęconych mu artykułów, w telewizji można obejrzeć filmy dokumentalne o Polsce przedwojennej, z nim w roli głównej, zanotowano też większą niż zwykle liczbę wejść na portale, gdzie odnaleźć można cytaty z jego wystąpień, podobne do przytoczonego wyżej. Trzeba przyznać, że nie brakowało mu fantazji. Kto mu w tym dorównuje – może Lech Wałęsa? Ale chyba i on nie odważyłby się powiedzieć o Polakach – Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy…
Uroczystości pogrzebowe zmarłego 11 maja 1935 roku Marszałka trwały kilka dni – z Warszawy, gdzie pożegnano go mszą i wojskowymi honorami, przeniosły się do Krakowa, dokąd pociąg z trumną i uczestnikami ceremonii dotarł wieczorem, o godz. 23,43, równo 80 lat temu. Józef Piłsudski spoczął w krypcie św. Leonarda na Wawelu, choć sprzeciwiał się temu arcybiskup krakowski Adam Sapieha. Uległ pod naciskiem piłsudczyków, ale dwa lata później przeniósł trumnę do krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów, co spotkało się z protestem rządu Sławoja Składkowskiego, który podał się do dymisji. Nie zmieniło to jednak decyzji kardynała… Czy nie przypomina to innych sporów, także związanych z pochówkiem na Wawelu, w znacznie bliższych nam czasach? Rok później, na wileńskim cmentarzu Na Rossie, we wspólnej mogile spoczęło serce Piłsudskiego i szczątki jego matki przeniesione z cmentarza w Suginatach, zgodnie z wolą Marszałka. Jego mózg przekazano lekarzom do badań. W tym samym roku zaczęły się ukazywać dzieła sławiące zmarłego. Jedno z nich mam przed sobą – to wydana przez Instytut Propagandy Państwowo – Twórczej (sic!) książka “Wodzowie polski. Szlakami chwały oręża polskiego”. Znajdziemy tu sylwetki m.in. Bolesława Chrobrego i Stefana Batorego, Tadeusza Kościuszki i Kazimierza Pułaskiego, Józefa Bema i Romualda Traugutta, a na koniec Józefa Piłsudskiego – “Największego na przestrzeni naszej całej historii człowieka, […] który z głębi dziejów minionych moc swego ducha czerpał, a nadludzkim wytężeniem myśli drogi przyszłe odgadywał…”
Przeglądając dziś tę książkę, dostrzegłam podkreślone przeze mnie kiedyś ołówkiem zdania – no tak, przez wiele lat to była jedyna rzecz, w której można było znaleźć jakieś informacje o Marszałku. W szkole mówiono o nim niewiele, zdana byłam jedynie na opowieści domowe, wspomnienia babci, której propiłsudczykowskie poglądy doprowadzały do rodzinnych kłótni, mój dziadek bowiem był endekiem… Jak pisze w artykule “Józef Piłsudski. Wielki Dziadek Polaków” historyk, Rafał Stobiecki – “W pierwszych latach powojennych podjęto zakrojoną na szeroką skalę akcję wykorzenienia pamięci o Piłsudskim. Postać ta znikała z przestrzeni miejskiej” – nie odbudowywano zniszczonych przez okupanta pomników Marszałka, zmieniano nazwy ulic mu poświęconych, likwidowano muzea. Podobnie było w Łodzi – przez wiele lat chadzałam do Łódzkiego Domu Kultury, nie wiedząc że powstał on w latach 1935 – 39 i był Domem – Pomnikiem im. Marszałka Józefa Piłsudskiego. Dopiero po 1989 roku zaczęto o tym mówić a przed modernistycznym gmachem zaprojektowanym przez Wiesława Lisowskiego stanął – w 1997 roku – pomnik Naczelnika. Spotkałam się tam kiedyś z grupą studentów UŁ uczestniczących w warsztatach radiowych, o dowódcy Pierwszej Brygady opowiadał nam – z błyskiem w oku – Lucjan Muszyński, znawca historii i “piłsudczyk”, który rokrocznie wyruszał z krakowskich Oleandrów szlakiem I Kompanii Kadrowej, niosącej nam, Polakom, wolność w 1918 roku. Podobną fascynację rolą dziejową Piłsudskiego widać było u Andrzeja Ostoi-Owsianego, działacza Konfederacji Polski Niepodległej. W jego domu, który odwiedziłam z kolejną grupą studentów, podziwiać można było pamiątki związane z Marszałkiem – zdjęcia, książki, wiszące na ścianie szable. “Piłsudski ratował Rzeczpospolitą przed śmiertelnym konfliktem, może wojną domową i upadkiem państwa” – napisał w komentarzu do zamachu majowego 1926 roku Leszek Moczulski, opozycjonista, przywódca KPN – “Gdyby zwyciężyła prawica – musiałaby okiełznąć lewicę; gdyby zwyciężyła lewica – doszłoby do rewolucji społecznej. Każdy z tych przypadków oznaczał koniec demokracji”.
Błysku w oczach studentów nie dostrzegłam. Nie tylko dlatego, że nie wszyscy interesują się historią, także dlatego, iż zarówno przewrót majowy jak i uwięzienie w twierdzy brzeskiej liderów opozycji – m.in. Wincentego Witosa, Hermana Libermana czy Wojciecha Korfantego – oceniane są negatywnie. Więźniowie byli bici, głodzeni i upokarzani, tylko dlatego, że uchwalili rezolucję o konieczności zakończenia dyktatury Piłsudskiego. Dziennikarzowi, który upominał się o sprawiedliwość i prawa internowanych Marszałek odpowiedział z właściwym sobie poczuciem humoru – Racja jest jak dupa, każdy ma swoją… Lider Krytyki Politycznej, Sławomir Sierakowski, pisze – “Mało kto zdaje sobie sprawę, że Piłsudski ma więcej krwi na rękach niż generał Jaruzelski i nie są to wyłącznie ofiary przewrotu majowego. Brześć to mniej więcej tyle samo uwięzionych (ponad 5 tys.), ile internowano w stanie wojennym, przy czym więźniowie Piłsudskiego, wśród nich 84 parlamentarzystów, traktowani byli znacznie brutalniej. Do tego doliczyć należy szerokie spektrum innych przestępstw: defraudacje budżetowych pieniędzy, cenzura, fałszowanie wyborów, represje wobec mniejszości narodowych, strzelanie do robotników, pobicia przeciwników politycznych, a nawet skrytobójstwa. Przykładem zamordowanie przez ludzi Piłsudskiego generała Zagórskiego.” Marszałek wydał rozkaz aresztowania opozycjonistów we wrześniu 1930 roku, a kilka miesięcy później wyjechał na Maderę, by spędzić tam urlop. W tym czasie po Polsce krążył wierszyk nieznanego autora –
Słońce na Maderze
Świeci tej cholerze
A cholera śpi
I o Brześciu śni…
Dobrze wiedzieć o tym wszystkim i dostrzegać jasne i mroczne strony rządów Marszałka, pamiętać o tym, że – jak pisze Stobiecki – “Nie ma jednego Piłsudskiego”. Wodza, do dokonań którego odwoływał się wspomniany Lech Wałęsa, a także Lech Kaczyński czy Bronisław Komorowski. Dobrze również przypominać jego słowa, nie tylko pierdel, serdel i burdel, ale i te, które padły w 1920 roku w czasie wizyty Marszałka w Lublinie –
“Jednym z przekleństw naszego życia, jednym z przekleństw naszego budownictwa państwowego jest to, żeśmy się podzielili na kilka rodzajów Polaków, że mówimy jednym polskim językiem, a inaczej nawet słowa polskie rozumiemy, żeśmy wychowali wśród siebie Polaków różnych gatunków, Polaków z trudnością się porozumiewających […]”
No ale czy nie na tym też polega demokracja?