Anioł z aniołeczkiem ridentes – rzecz o kolędowaniu [Piszę, wiec jestem – Joanna Sikorzanka]
Za nami święta Bożego Narodzenia, przed nami – powitanie nowego roku i święto Trzech Króli – czas, w którym rozbrzmiewają kolędy. Zapraszam więc i ja dzisiaj do przypomnienia niektórych z nich i do śpiewania.
Zacznijmy może od kolędy, która uważana jest za królową polskich kolęd i – przyznam – jest moją ulubioną. Została napisana przed 1790 rokiem przez poetę Franciszka Karpińskiego, prawdopodobnie w Zabłudowie koło Białegostoku, gdzie Karpiński był guwernerem syna księcia Hieronima Radziwiłła. Po raz pierwszy zaprezentowano ją dwa lata później w Starym Kościele Farnym w Białymstoku i zapisano w zbiorze pieśni nabożnych w klasztorze oo. Bazylianów w Supraślu.
Bóg się rodzi, moc truchleje,
Pan niebiosów obnażony;
ogień krzepnie, blask ciemnieje,
ma granice Nieskończony…
Mnie ta kolęda zachwyca swą literackością, użytymi przez poetę oksymoronami, łączeniem patosu z powszedniością, a także powtarzającym się refrenem, który jest jednocześnie myślą przewodnią całego utworu –
A Słowo Ciałem się stało
i mieszkało między nami.
No i ta melodia – polonez, którego autorstwo przypisuje się Karolowi Kurpińskiemu. A także wątek patriotyczny –
Podnieś rękę, Boże Dziecię,
błogosław ojczyznę miłą…
To on właśnie sprawił, że miano uczynić tę kolędę polskim hymnem narodowym.
Takich patriotycznych tekstów wśród pieśni związanych z Bożym Narodzeniem jest oczywiście więcej. Należałoby tu m.in. wymienić kolędę “Nie było miejsca dla Ciebie”, zwaną także kolędą sądecką, bowiem jej autorem był ojciec Mateusz Jeż z klasztoru oo Jezuitów w Nowym Sączu.
Nie było miejsca dla Ciebie
w Betlejem w żadnej gospodzie,
i narodziłeś się, Jezu,
w stajni, w ubóstwie i chłodzie.
“Pierwszy raz usłyszałam tę kolędę w styczniu 1939 roku” – wspomina Irena Styczyńska, wówczas uczennica Żeńskiego Gimnazjum i Liceum im. Marii Konopnickiej w Nowym Sączu – ” kolęda ta zachwyciła słuchających głęboką treścią oraz piękną melodyką. Natychmiast prosiłyśmy swojego katechetę o podanie nam słów tej kolędy i nauczenie melodii. Z kaplicy szkolnej przeniosła się do naszych domów i dalej.
Przyszedł wrzesień 1939 r. i jego następstwa. Dużo sądeckiej młodzieży gimnazjalnej stało się od wiosny 1940 r. więźniami hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Sporo Sądeczan pozostało po wojennej ucieczce na wschodnich terenach Polski, skąd władze radzieckie dokonywały wywozu ludności polskiej do sowieckich gułagów. Sądecka kolęda szła razem z nimi, a śpiewana pośród towarzyszy niedoli zyskała niezwykłą wśród nich popularność.” Niektórzy z badaczy pieśni bożonarodzeniowych nazywają ją także “kolędą oświęcimską”.
A dzisiaj czemu wśród ludzi
tyle łez, jęków, katuszy?
Bo nie ma miejsca dla Ciebie
w niejednej człowieczej duszy.
Ta strofa właśnie kończy tę przejmującą pieśń, która – jak się okazuje – brzmi równie aktualnie i dziś. Niedawno miałam okazję usłyszeć ją w interpretacji Kai, słowom i melodii sprzed lat towarzyszyły dźwięki naszego ponowoczesnego świata – odgłosy dworca, odjeżdżający pociąg, uliczny harmider, do którego wkradał się jakiś niepokój, lęk.
Gdy liszki mają swe jamy
i ptaszki swoje gniazdeczka,
dla Ciebie brakło gospody,
Tyś musiał szukać żłóbeczka…
Równie przejmująca jest kolęda napisana przez Tadeusza Borowskiego, poetę, który przeżył Auschwitz. Odwołując się do tradycyjnych kolęd o charakterze kołysanki, takich jak “Lulajże, Jezuniu” czy “Gdy śliczna Panna”, pisał w ” Kolędzie złej” –
Nie pieść, Matko, Syna, nie pieść,
na desce połóż go lepiej,
na twardej desce go połóż
i nie daj śpiewać aniołom.
Bo Syn Twój, gdy będzie duży,
pójdzie zabijać i burzyć,
z żelaznym hełmem na głowie
w polu spać będzie, w rowie…
Z kolei Marian Hemar w swej okupacyjnej kolędzie pisał –
W dzień Bożego Narodzenia
Radość wszelkiego stworzenia
Tylko Polacy płaczą.
Twarze niby u nich uśmiechnięte
Ale serca pod uśmiechem ściśnięte
Rozpaczą.
Raju utracony
Kraju opuszczony
Trzej królowie pogubili złociste korony /…/
Biegli w takiej zamieci
Jeden, drugi i trzeci –
I na mrozie zgrabiały im ręce –
Jakże staną królowie – nędzarze
Przed tą radością w stajence?
Trzej Królowie pojawiają się oczywiście również w tradycyjnych kolędach, które przeznaczone są do śpiewania na dzień im poświęcony, a więc 6 stycznia, będzie z pewnością okazja, by jeszcze do nich powrócić. Wtedy też przypomnę Państwu piękną balladę Krzysztofa Kamila Baczyńskiego o tym, jak –
Tajemnicę przesypując w sobie
jak w zamkniętej kadzi ziarno,
jechali trzej królowie
przez ziemię rudą i skwarną…
A dziś, już na zakończenie naszego kolędowania, jeszcze jedna kolęda, którą znajdziemy w dramacie Juliusza Słowackiego “Złota czaszka”. Nie zyskała ona popularności, choć była śpiewana na początku XX wieku do melodii Michała Świerzyńskiego. Jak wiadomo akcja dramatu toczy się w Krzemieńcu, a miejscem wydarzeń jest stary szlachecki dworek, który z pewnością przypominał poecie jego dzieciństwo. W jednym z listów do matki, z Genewy, pisał – “O, gdybym raz usłyszał jeszcze dziadunia mego, śpiewającego prostą kolędę /…/ razem ze służącymi domu, zdaje mi się, żebym do dziecinnej wiary przeszłości mojej powrócił, bo czuję koło siebie jakąś dziwną czczość i samotność”…
Chrystus Pan się narodził
Świat się cały odmłodził
Et mentes
Nad sianem, nad żłobeczkiem
Aniołek z aniołeczkiem
Ridentes…
Kolędujmy i radujmy się, warto.