Wartoprzeczytać
Pozwólcie mówić zawsze jasnym głosem… [Piszę, wiec jestem – Joanna Sikorzanka]
Kiedy patrzyłam na przechodzący ulicami Warszawy marsz w obronie demokracji, równo w 33. rocznicę ogłoszenia w Polsce stanu wojennego, powróciły wspomnienia.
![Pozwólcie mówić zawsze jasnym głosem... [Piszę, wiec jestem - Joanna Sikorzanka] 1 10562 830fda0eb65441509551020228b443f2](/wp-content/archiwum/files/10562-830fda0eb65441509551020228b443f2.jpg)
Było wtedy bardzo mroźno, na ulicach leżał śnieg, odwiedzaliśmy się nawzajem, by dowiedzieć się czegoś, telefony nie działały.
Zastanawiam się, jak w ogóle pewne wiadomości do nas docierały – o tym, że spacyfikowano przebywających w siedzibie Solidarności przy ulicy Piotrkowskiej ludzi, że aresztowano Andrzeja Słowika, że funkcjonariusze Milicji Obywatelskiej w nocy wyciągali z domów działaczy opozycji. To były informacje, które przekazywano sobie z ust do ust. Niektóre z nich mam zapisane w dzienniku, jaki wówczas prowadziłam.
To wtedy też, w zimną grudniową noc, zastukano do drzwi Ewy Sułkowskiej – Bierezin. Wzięła ze sobą ciepłe rzeczy, wiedziała, że mogą jej się przydać, to nie było jej pierwsze aresztowanie. Związana z antykomunistyczną niejawną organizacją Ruch, a potem z Komitetem Obrony Robotników i Solidarnością do aresztu i na tzw. dołek, trafiała wiele razy, podobnie jak jej brat – Witold Sułkowski i mąż – Jacek Bierezin. Gdy spotkałyśmy się dwa lata temu, na kilka miesięcy przed jej śmiercią, wspominała te chwile: ich mieszkanie przy ulicy Astronautów, gdzie zamontowano podsłuch i gdzie odbywały się spotkania opozycjonistów, przesłuchania, podczas których manipulowano ich zeznaniami i próbowano zastraszać, wreszcie tę grudniową, przejmująco zimną noc, kiedy jadąc do więzienia w Sieradzu myślała o kocie, który wyszedł na spacer zanim zastukano do drzwi i nie zdążył wrócić…
Gdy oglądam zdjęcia Ewy Sułkowskiej – Bierezin, jakie można odnaleźć w archiwach, także te zrobione podczas aresztowania w latach 70., typowo milicyjne – en face i z profilu, zastanawiam się, jak ta krucha, krótko ostrzyżona kobieta, wyglądająca na nastolatkę, znosiła to wszystko. Najpierw inwigilacje i podsłuchy, zwolnienia z pracy, aresztowania i przesłuchania, potem więzienie w Sieradzu i Warszawie oraz internowanie w Gołdapi. Wreszcie niemniej dotkliwa, wbrew pozorom, emigracja – obóz przejściowy i kolejne miasta – Detroit, Filadelfia, Chicago, gdzie pracowała jako dziennikarka.
“Wśród ludzi, którzy w czasach PRL rozpoczynali działalność opozycyjną byli głównie tacy, którzy nie mogli ścierpieć ówczesnej sytuacji i dla których podjęcie działań opozycyjnych było sprawą sumienia” – podkreśla w swych wspomnieniach. Dodaje też, że “po pokonaniu pierwszych lęków” nauczyli się z tym żyć, w czym pomagało wzajemne zaufanie i solidarność, a także poczucie humoru. Widać je na przykład w zamieszczanych w literackim kwartalniku “Puls” artykułach i wierszach pokazujących absurd tamtych czasów. “Puls”- wydawany w latach 1977 – 81 – był pismem niezwykłym – w stopce redakcyjnej otwarcie umieszczano imiona i nazwiska autorów, ich adresy i numery telefonów. ” To wszystko dawało nam wspaniałe poczucie wolności, za które warto było płacić niepewnością jutra” – wspomina Ewa Sułkowska – Bierezin.
Pozwólcie mówić zawsze jasnym głosem
rozpoznawalnym na pierwszy rzut słowa
uwierzyć w prawdę w tę słoneczną bliznę
w miłość wierną na miarę oddalenia
Pozwólcie umrzeć zanim umrę w sobie…
pisał w “Lekcji liryki” Jacek Bierezin, patron konkursu poetyckiego, jaki od dwudziestu już lat organizowany jest w Łodzi, w ramach festiwalu literackiego Puls. Patronem innego konkursu – na prozę poetycką – jest Witold Sułkowski. A Ewa Sułkowska – Bierezin? Dziennikarka, tłumaczka związana z Radiem Wolna Europa, chicagowskim “Dziennikiem Związkowym” i “Nowym dziennikiem”, autorka wielu artykułów w Pulsie, organizatorka licznych akcji wspierających demokrację w Polsce? Kilka dni temu została otwarta w Bibliotece im. J. Piłsudskiego w Łodzi poświęcona jej wystawa, ale to chyba zbyt mało…
Chwile z nią spędzone powracają w mej pamięci. Konkursy bierezinowskie, podczas których ze znawstwem i niezwykle dowcipnie komentowała prezentowane wiersze. Audycje Radia Łódź z byłymi opozycjonistami poświęcone “Pulsowi”. Spotkania w jej łódzkim mieszkaniu, dokąd wróciła z emigracji w 2003 roku – widzę ją, jak głaszcze swoje koty, Dysia i Penię, oficjalnie – Odyseusza i Penelopę, i czyta jeden z wierszy Jacka…
Niech zmęczenie ogarnie wszystkie nasze drogi
Smugą deszczu przejdzie po gorących twarzach
Kojącą muzyką zagra nieznużonym
a szczęśliwym przyniesie ulgę wątpliwości
I niech sen ogarnie wszystkie nasze noce
Dobrodziejstwa zatopi w rzece zapomnienia
Niech będzie bardziej gorzki od piołunu piołun
Miłość niech będzie bezdomna i niema
Wolność niech będzie nadal niebezpieczna
Prawda daleka i obecna ziemia.